Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałII
Onjestzmęczony!Rozumiesz?Onjest,kurwa,
zmęczony!Chybabudowaniemmostuwgrze.
AldonasiedziałaprzykuchennymstoleKamy.
Intensywniewpatrywałasięwnamalowanąnafiliżance
tańczącąparę,jakbymiaławyczytaćwróżbę.
Kamaodziedziczyłaserwisporodzicach.Chyba
Ćmielów.Białenaczyniazezłotymrąbkiem.Nakażdym
tasamapara,tylkowróżnychkonfiguracjach.Sjesta
natrawie,przechadzkaleśnądrogą,koncertnatrąbki
iskrzypce.Jejtymrazemtrafiłsiętanieczupełniejak
onazJackiemprzedchwilą.Możetoznak?Cozagłupoty!
Przecieżniewierzywodrobaczaniezgodnezfazami
Księżyca,horoskopy,szklanekuleaniwczarnegokota
nadrodze.
Podwinęłapodsiebielewąnogę.KrzesłoKamybyło
tylkociutwygodniejszeodelektrycznego.Plastikowe
ikeowskieurbanyzwielkądziurąwoparciu,przezktórą
wypadłaLena,kiedymiałaniecałetrzylatka.Aldona
zwyklewieszałananimszarywełnianysweter,
azamotanapodtyłkiemnogadawałajejpoczucie
lewitowanianadchropowatymplastikiem.
Dmuchakogoś.Kamawypuściłazsiebiesłowa
wrazzpapierosowymdymem.
Jacek?Zwariowałaś?obruszyłasięAldona.Nigdy
niedałjejpowodudochoćbynajmniejszejzazdrości.
Chybażegumowąlalę.