Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iwypłacałamupensję.(Generałmiałtylkosto
pięćdziesiątduszipoborysłużbowe,pozatymnazwisko
istosunki;całymajątekzaśwrazzeSkworesznikami
należałdoBarbaryPietrowny,jedynejcórkipewnego
bogategopropinatora!).Niemniejbyławstrząśnięta
nieoczekiwanąwieściąipogrążyłasięwsamotności.
Rzeczprosta,żeStiepanTrofimowicznieodstępował
jejnakrok.
Majbyłwpełnymrozkwicie.Wieczorycudowne.
Zakwitłyczeremchy.Przyjacielespotykalisięcowieczór
wogrodzieidopóźnejnocyprzesiadywaliwaltanie,
zwierzającsobiewzajemniemyśliiuczucia.Bywały
chwilepełnepoezji.BarbaraPietrowna,podwpływem
zmianylosu,mówiławięcejniżzwykle.Lgnęła,zdawało
się,sercemdoprzyjaciela.Trwałotoprzezkilka
wieczorów.RaptemWierchowieńskiegoolśniładziwna
myśl:czytaniepocieszonawdowanieliczyprzypadkiem
naniegoiczyniespodziewasięoświadczyn,gdyupłynie
rokżałoby?Byłatomyślcyniczna,leczludzieoduszach
wzniosłychczasemnawetmajątendencjedomyśli
cynicznych,chociażbytylkodziękiwszechstronności
swegorozwoju.Zacząłobserwować,sprawdzaćizdawało
musię,żetakjestwistocie.Zamyśliłsię:„Majątek
olbrzymi,toprawda,ale…”.IstotnieBarbaraPietrowna
niemogłauchodzićzapiękność.Byłatoniewiasta
wysoka,żółta,koścista,onadmierniewydłużonej,nieco
końskiejtwarzy.CorazwyraźniejwahałsięStiepan
Trofimowicz,dręczyłygowątpliwości,nawetrozpłakałsię
paręrazywobectrudnościdecyzji(płakałwogóledość
często).Wieczoramijednak,toznaczywaltanie,twarz
jegomimowolizaczęłazdradzaćcośkapryśnego
iżartobliwego,jakąśkokieterię,ajednocześnie
wyniosłość.Dziejesiętozwyklewbrewwoli,ale
imszlachetniejszyczłowiek,tymbardziejjest
towidoczne.Bógjedenwie,cootymsądzić,lecz
prawdopodobniewsercuBarbaryPietrownynie
kiełkowałonictakiego,comogłobyusprawiedliwiać
podejrzeniaStiepanaTrofimowicza.Azresztączyż
zgodziłabysięzmienićnazwiskoStawroginnajego