Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nie,nieee...zmatkąodrazu...Martwiłemsięociebie,atak
naprawdęto,gdziewłóczyszsięponocach?!Dzwoniłemchybaze
trzystarazy,prawiechciałemwłamaćsiędotwojegomieszkania,bo
możeleżysztami…spowiadałsięBogumił.
Dlaczegozarazmamleżećtrupem,anawetgdyby,toitaknie
mógłbyśniczrobićodpowiedziałamtrochęzła,niepatrzącnanie-
go.Byłamwteatrze...Wpadniesznagórę,możenapijeszsiękonia-
ku,samwyglądaszjakrybawyciągniętazwody!skomentowałam,
zmieniająctemat.Przecieżmaszklucze,dlaczegoniepojechałeś
windąnagórę?
Nie...Niewpadnę...Martwiłemsiętylkoociebie...No,alejuż
lecę,bomamjeszczesporopracytłumaczyłsię,apotemwstał
izacząłpoprawiaćprzemoczonypłaszcz.
Zmęczonaizmarzniętaweszłamdomieszkania.Zdjęłambuty
zrypsunawysokimobcasie,mokreiciężkieodwodywylądowały
zhukiemwdrodzedokuchni,apękkluczyspadłgdzieśwoko-
licachłazienki.Torbazwielkimperłowymzamkiemiwieczorowy
jedwabnypłaszczleżałybylejaknaśrodkupodłogiprzywejściudo
sypialni.Czarnajedwabnasukniawpinałamisięwewszystkiezaka-
markiciała,chybaskurczyłasięnadeszczu,poparuminutachona
teżzajęłamiejsceobokpłaszcza.
Och,nareszciebeztegomokregojedwabnegopancerza!na-
rzekałamsamadosiebie,idącwkierunkukuchniinaciągającna
gołeciałoszlafrokcienkijakpajęczyna.
Nablaciekuchennymstałkartonzbutelkamiczerwonegowina,
któredostałamwprzesyłcezParyża.Wlałamtrunekdodużegokie-
lichaiprzełknęłampierwszyporządnyłyk,mrużącprzytymoczy.
Przeszłamdopokoju,wktórymjedynymmeblembyłdużyskó-
rzanyfotelwkolorzekościsłoniowejilustrowszerokich,złotych
ramachwstylurokoko.Pamiętam,żekupiłamjenaaukcji.Być
możewisiałogdzieśwsaloniewpałacuujakiejśfrancuskiej,amoże
10