Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Usłyszałnaschodachszuraniebutów.Potemrozległsiędzwonek,aleprokuratorKania
jużotwierałdrzwi.Wszedłoficerzesłużbykryminalnej,pocywilnemu,iwysoki,chudy
sierżantwmundurze.
Kaniaobrzuciłichbacznymspojrzeniem.Oficeraznał,sierżantsięnieliczył.
Wyciągnąłrękęnaprzywitanie.Twarzmiałskupioną,poważną.Wmilczeniupoprowadził
ichdotapczanu.Oficernachyliłsięnadzmarłym,pociągnąłnosemiodsunąłsięmimowoli.
Cyjanowodórmruknął.Wiedział,żetennajbardziejtrującyzjadówniebezpieczny
jestnawetprzywdychaniujegooparów.
Takteżmyślałempowiedziałpodprokurator.Pewnietamwskazałnakieliszek.
Oficerdotknąłkońcamipalcówtwarzyzmarłego,pokiwałgłową.Sierżantrozejrzałsię,
podszedłdotelefonui,takjakpoprzednioKania,ująłsłuchawkęprzezchusteczkę.Połączył
sięzKomendąMiasta,powiedziałkilkazdań,poczekałnaodpowiedźidodał,abysię
pośpieszyli.Oficer,niezwracającnatouwagiinieruszającsięzmiejsca,rozglądałsię
uważniepopokoju.Potemwyjąłnotes,zwróciłtwarzwstronęstojącychobok,
podprokuratoraidziewczyny.
UmówiliśmysięzMaleckimzacząłKania,nieczekającnazapytanieże
przyjdziemydoniegookołoszóstejpopołudniu…
Rozdział1
Tęgi,rumianymężczyznaosiwychwłosach,sterczącychwgóręjakszczotka,rozdawał
kartywprawnymruchemręki.Jegobystreoczyobejmowałypartnerówkrótkimi,ostrymi
spojrzeniami.Chwilamimarszczyłnos,jakbyzgniewem.
Wpokojuzeszczelniezasłoniętymistoramitrzystolikizajętebyłyprzezpokerzystów,
przyczwartymgospodarzlokalurozmawiałzkimśszeptem,nachylająckuniemugłowęi
gestykulujączprzejęciem.Jegorozmówcaprzytakiwałzezrozumieniem,niespuszczając
jednocześnieokazprzystojnej,trochęprzysadzistejpani,szykującejnakredensiekanapki.
Przebijamtrzykrotniepowiedziałpartnerpanazeszczotkowatymiwłosami.Był
młody,lekkośniady,czarnewłosywydawałysięmokreigładkooblepiałyczaszkę.
Bezemniemruknąłtrzeci.Niecierpliwiestrzepnąłpalcami.Szczotkowatyspojrzał
naniegospodoka.
Przebijamwarknąłczwartygrający.Robiłwrażenieniechluja,miałłupieżiwłosy
nakołnierzuciemnejmarynarki,brudnepaznokcieizmiętą,szarątwarz.
Trzecizapatrzyłsięgdzieśwprzestrzeń.
Czterdzieścipięćwpuli.
Tęgiwzruszyłramionami:
Grosze.Marnegrosze.
Nagleprzydrugimstolikuwybuchłaawantura.Gospodarzzerwałsięzkrzesła,takie
rzeczybyłyniedopuszczalne.
Panowie!podszedłdonich,twarzmiałjakzkamienia,oczyzłe.Jednemuzgraczy
położyłnaplecachtwardąrękę,tamtenugiąłsięiprzycichł.Panowie,wwaszymimoim
interesie…Chybaniemuszęprzypominać.
Postałjeszczechwilę,przyjrzałsięrozdawaniukart.Raptem,ruchemszybkimjak
cyrkowiec,wyjąłrozdającemutalięzrąkiwzruszyłramionami.
Ostatnirazwidzępanausiebiepowiedziałcicho.Graczznałgodobrze,nie
próbowałprotestować.Gospodarzpołożyłnastolenowątalię,którąsamrozpieczętował.
Proszę,grajcie,panowie,dalej.Wróciłdostolikaiznówzacząłszeptaćcośswemu
rozmówcy.
5