Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Katowice,dwadnipóźniej
MarekOlszewskiotworzyłoczydwieminutyprzed
budzikiem.Wymacałporannegokatadłoniąiczym
prędzejwyłączył,bygłowynierozsadziłamuwściekła
kakofoniadźwięków.Wstałzłóżka,przeciągnąłsię
izacząłporannyrytuał.Podwudziestuminutach,
zkubkiemswojegoulubionegoearlgreya,siedziałprzy
stole,delektującsięśniadaniemiprzeglądającpierwszy
tomfrancuskojęzycznegowydaniakomiksu„XIII”.
Oddzieciństwa,gdytylkookolicznościnatopozwały,
jegoposiłkomtowarzyszyłyhistorieobrazkowe,książka
lubczasopismo.Teraz,będącprzedtrzydziestką,nietylko
niezrezygnowałzeswoichprzyzwyczajeń,alewręcz
pielęgnowałjeznabożnąniemalżeczcią.Mieszkałsam
iposiadałsporychrozmiarówbibliotekę,wskładktórej
wchodziłomnóstwowoluminów,obejmującychróżne
tematy,gatunkiizagadnienia,więcnigdyniebrakowało
mulektury.
Gdywypiłostatniłykherbaty,westchnął,zamknął
komiksiwstał.Umyłzęby,zgarnąłkluczedoauta
iwyszedłzmieszkania.Wkrótcesiedziałwsamochodzie
isłuchającaudiobooka,jechałnapływalnię.Codziennie,
przedpracą,żartobliwieokreślanąprzezOlszewskiego
mianemkamieniołomów,starałsięprzepłynąć
kilkadziesiątdługościbasenu.Ostatniotrenował
wstrzymywanieoddechupodwodąiosiągnąłświetny
czasprawiepięciuminut.
Pracowałwspółdzielnimieszkaniowej.Obsługiwałtam
komputer,pomagającwdziałaniachadministracyjnych.
Tylkodziękijegostaraniomtainstytucja,wedługwielu,
wtymrównieżMarka,stanowiącareliktczasówsłusznie
minionych,nieutonęłajeszczewpapierach.Aponieważ
zajęcietoniewymagałoodniegowielewysiłku,całymi
godzinamimógłoddawaćsięswojejpasji,czyliczytaniu.
Jegopracanienależaładorozwijających,alezaskakująco
dobrzepłacili,więcnieszukałnarazieinnej.Zresztą
postokroćwolałsięnudzićniżchodzićnaspotkania,