Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nieżyję.Właśnietegodnia,kiedywszystkozdawałosię
piękneiwreszcieułożonenaswoimmiejscu,przestałem
żyć.Nieto,żeumarłem,cototonie.Jednakprzestałem
żyć.Itodosłownie.Niewiem,czywtymprzypadku
definitywnaśmierćniebyłabylepsza.Zdajęsobiesprawę,
żetoostateczneidośćradykalnerozwiązanie.Jednak
skłaniamsiękustwierdzeniu,żebyłobykorzystniejsze
odnieżycia.Niezdążyłemwtymswoimżywocieumierać
pokawałku,takzdnianadzień,corazbardziejgubiąc
samegosiebie,corazbardziejsięrozpadając.Zabrakło
miczasu,jakwieluprzedemnąiwielupomnie.
Myślałem,żejeszczegomam,bydostąpićspełnienia,
bypoprostunieprzeminąć.Leczjużwiem,żenicminie
zostało.
Słońcewstałodośćwcześnie,jaktozwyklebywaotej
porzeroku.Bezchmurnenieborozświetliłosięcałągamą
odcieniczerwieniiżółci.Miastospowiteszarością
przedświtubarwiłosięjegociepłymblaskiem
zwiastującympięknąpogodę.Leciutkiwietrzykkołysał
leniwieliśćmidrzew.Kiedypatrzącwokno,piłem
pierwsząkawętegodnia,ujrzałemmiastobudzącesię
powolizesnu.Napójsmakowałwybornie.Niewiem,czy
lepiejniżzwykle,próbujęsobietoprzypomnieć.
Zpewnościądelektowałemsięnim.Lubię,araczej
lubiłemsmakizapachkawy.Najbardziejzdobrego
ekspresuciśnieniowego,jednakwońzwykłej,chamsko
zalanejwrzątkiemmielonejjestrównierozkoszna,choć
smaknieporównywalniegorszy.Zpewnościąwynika
tozfaktu,żemoidziadkowie,podobniejakrodzice
iniemaldziewięćdziesiątprocentludzi,którzyżyli
wnaszymświecie,takąpijaliiówaromatnieodłącznie
towarzyszyłmojemudzieciństwu.Celebracjaparzenia
plujki,wktórejtrochępóźniejsamjużbrałemczynny
udział,byłaczęściąporannegorytuałuniedopominięcia
ustaruszków.Przypadałmizaszczytmieleniaziaren
wręcznymmłynku.Aromat,któryunosiłsiępootwarciu
szufladki,jestniedoopisania.Noapóźniej,kiedywrzątek
mieszałsięwszklankachzbrązowymproszkiem,tworząc