Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
leżećoddobrychparugodzin.
ToMickaszepcze.TonaszaMicka.Ikotki.Nawet
niezdążyłanamichpokazać!
Ciałokotanapęczniałoniczymbalon,nadkrwawąjamą
karkuroisięodmuch.Martwekotkimogłybyzmieścićsię
wdłoni.Gdybyspuścićjezewzgórza,maleńkieiwydęte
odgazówjakkuleczki,stoczyłybysiępewnie
doHrozenkova.
Ochlajtus,łajdakjeden,zapłacizatodusisię
zwściekłościSurmena,mocnochwytazaramię,
odciągaodkrwawejscenyipopychawstronędrzwi,
dośrodka,domałejsieni.Butywytrzyj,cobyśnie
nabrudziłamówizezłością,aleniepotrzebnie,onasama
wie,powolijeździnogamipowycieraczce,odwracającsię
ukradkiem,bykątemokajeszczerazzerknąćnato,
cozostałozMicki.Niepatrz,będzieszmiećzłesny!
karciSurmena.
Dorasłuchaiszybkowchodzidośrodka.Wdrzwiach
doizbywpadanaSurmenę.Robiostatnikrok,przeciska
sięmiędzybokiemSurmenyaościeżnicą,alenaglejej
drobnekroczkicichną,awzrokzatrzymujesię
napodłodzezdesek.Oboknógtatusiależymamusia,
spódnicęmapodkasanąwysokonaduda,awkoło,
wszędziewkołoniejpełnociemnej,zaschniętejkrwi.
Cisza.Ioni,wetroje,skamienialiwdrzwiach.
Wyyyjść!WysokigłosSurmenyprzecinaciszę
niczymostrzenoża.Dorawzdrygasię,podskakuje,
uderzagłówkąwfutrynę,poczymwybieganadwór,nogi
jejsięplączą,małosięnieprzewraca.Zaplecamisłyszy
wystraszonypłaczJakubkaiSurmenę,krzyczącąwciąż
tylko:Wyjść!Wyyyjść!
Biegniewięc,mijaMickęijejkocięta,leciwzdłuż
drewnianegopłotu,przezfurtkę,okrążachatędrogą
rozmiękłąodletniegodeszczu,wdół,byledalej.Pędzi
dodomuSurmeny.Tamprzystaje,grzecznieotwiera
izamykazasobąfurtkę.Tujużniemusignać,powoli,jak
zwykle,podchodzidoławkinaprzyzbie.Siadaiczeka,
wbijającwzrokwprzeciwległewzgórze.Widzi,jakdrogą,
którąprzedchwiląbiegłaona,kuśtykaterazSurmena,jak