Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ej,Nastka,wszystkookej?–zapytałDamian,
skupionynapowolnympodprowadzaniujachtuwokolice
brzegu.
Jegociemnewłosytargałwieczornywiatrpełen
wilgoci,jakiejniebrakowałowokolicachJeziora
Księżycowego.Bujnaroślinnośćotaczającaokrągły,
największywokolicyzbiornikwodnyzaszumiałazłowrogo
podnaporemporywistegopodmuchu,którywprawiłjacht
wlekkiekołysanie.
–Nastka?
–Tak?–mruknęłamiodwróciłamsięprzodem
doDamiana.
Chłopak,wysokinawetjaknanastoletniego
koszykarza,choćzajętysterowaniem,spojrzałwmoją
stronę.Jegooczywyrażałyszczerątroskę.
–Wszystkookej?Jesteśdziśnieobecna.
–Kiepskosięczuję–odparłam.
–Todobrze,żezarazbędziemywrezydencji.Mam
tamchybajakąśaspirynę.
–Nietrzeba,dziękuję.
Wspięłamsięnapalceipoprawiłamkołnierzykjego
granatowejpolówkiwystającejspoddżinsowejkurtki.
–Nauczyszsiękiedyśnosićgoprosto?–burknęłam.
–Toniemojawina,żeTatianatakjeprasuje,okej?
–Raczejtwoistarzyniepłacąjejtrzydzieści
zagodzinę,żebykrzywoprasowałacikoszulki,nie
sądzisz?
–Niemamsumieniajejtegopowiedzieć.Wiem,