Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zauważam,idlazabiciaczasupatrzyłamnamlecznobiałe
szkłozajejplecami,gdzieznajdowałsięszkolnykorytarz.
Wyłapawszyzaszybąwzmożonyruchludzkichsylwetek
przypominającychsnującesięcienie,ucieszyłamsię
pierwszyrazpodczastejwizyty.
Wzięłamichpojawieniesięzazwiastunnadchodzącej
przerwyi…
–PaniAnastazjo?
„Zamknijsię,typiaro.Niewidzisz,żeniemam
zamiaruciodpowiadać?”.
Zirytowana,przerzuciłamswojedługiejasnewłosy
napiersi.Opadłynarozpiętysuwakczarnejramoneski,
dziękiczemuwkońcuprzestałyocieraćsięokanapę
zakażdymrazem,gdyzmieniałampozycję.
–PaniAnastazjo.
„Ugh,zabijciemnie.Niechtosięjużskończy”.
–P
aniAnastazjo?
–N
oco?–rzuciłam,obserwując,jakkobietapowoli
ściągamaskęuprzejmejiopiekuńczej.
–Kiedymówimyotymkonkretnymokresie,ostatnim
roku,wydajesię,żeczujesiępaninieswojo.Mamrację?
–Tonterapeutkizuważnegozmieniłsięwoskarżycielski.
Zdenerwowałomnieto.–Mamracjęczynie?–Pochyliła
siękumnie,abywkońcuzadaćpytanie,któretrzymała
wsobieodwyżejwspomnianegoroku.–Nastka,czy
nawiązujeszwtensposóbdośmiercipaniNareckiej?
Niechciałamdaćsięsprowokować,mimo
tozacisnęłamustaizmrużyłampowieki.Nataliawzięła
tozaznak.Jeszczemocniejpochyliłasięwmojąstronę