NIEWIERZĄCADAMA
PaniChachłakow,obywatelkawiejska,którabyła
obecnacałemutemuprzyjęciu,płakałacicho,ocierając
łzychusteczką.Byłatodamaświatowa,aleprzytym
bardzouczuciowaidobraznatury.Gdystarzeczbliżyłsię
wreszciedoniej,przyjęłagozzachwytem.
–Bożemój!Ileżrozkoszydoznałam,patrząc
natęcudownąscenę…
Wzruszenieprzerywałojejmowę.
–Och!rozumiemteraz,dlaczegoludtakwaskocha,
ojcze!Jatakżekochamlud,boijakżetuniekochaćtego
naszegodobrego,pięknego,wielkiegoludu.
–Paniżyczyłasobierazjeszczemówićzemną.Jakże
zdrowiecórkipani?
–Otak,pragnęłamgorącowidziećwasrazjeszcze,
ojcze.Gotowabyłamczekaćtrzydninaklęczkachpod
waszymoknem,bylebytylkodostąpićszczęścia
obcowaniazwami.Przyjechałyśmytuobiezcórką,aby
wyrazićwamnasząbezgranicznąwdzięczność
zacudowneuzdrowienie.UzdrowiliściemojąLizękrótką
wasząmodlitwąidotknięciemrąkwaszych.Przybyłyśmy
więctu,abyucałowaćrazjeszczeteręceczcigodne
ipodziękowaćwam.
–Przecież,jakwidzę,córkapaniniechodzijeszcze
owłasnychsiłach.Gdzieżjestwięcuzdrowienie?
–Alegorączkawnocyustałazupełnieodczwartku,
aprzytyminogimniejsąobrzęknięte–przerwała
nerwowodama.–Dziśranowstałazdrowa,spałacałą
noc,popatrzcietylko,ojcze,jakiemarumieńce,jakjej
oczkaświecą.Wpierwpłakałaciągle,aterazsięśmieje,
wesołazadowolona.Dziśkazałasiękonieczniepostawić
nanogiistałacałąminutębezniczyjejpomocy.Posłałam
ponaszegodoktoraHerzenstube,atenwzrusza