Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kreatywnego.Pomimowczesnejporynajwyraźniejbył
jużpodrinku.Słuchającpolecenia,bysięstawićwsali
konferencyjnej,mocniejścisnęłasłuchawkę.Przeklęty
gad.Wyssałzagencjiwszystko,comógł,anakoniec
sprzedałswojeakcjeDoukakisowi.Znówogarnął
jągniew.Gdybyzarządniesprzedałswychakcji,
sytuacjęmożnabyopanować.
Trzasnęłatelefonemizłapałalaptop.
–Powodzenia.–Debbiezerknęłanajejnogi.
–Wtakichbutachmożnaskopaćkomuśtyłek.
Inaprawdęjesteśwysoka.
–Otomichodziło.–Kiedyostatnirazwidziała
Doukakisa,czułasięprzynimmałapodkażdym
względem.Terazspojrzymuwoczyztejsamej
wysokości.
Szławstronęsalikonferencyjnejjaknaścięcie.
Niewielepomagało,żecodwiesekundyzzakolejnych
drzwiwysuwałysięgłowy,bydodaćjejotuchy.
Pokładaliwniejtylenadziei,aonawiedziała,jakmało
możezrobić.Miaławrażenie,żewyruszawbój
uzbrojonawsuszarkędowłosów.
Zatrzymałasięprzeddrzwiamisalikonferencyjnej,
byzaczerpnąćtchu.Złościłoją,żejesttaka
zdenerwowana.Iniechodziłotuozarząd,który
zasługiwałwyłącznienapogardę,leczoDamona
Doukakisa.Wolnowypuściłapowietrzezpłuc,
powtarzającsobie,żedziesięćlattodługiczas.Może
zdołałwykształcićwsobiejakieśludzkiecechy?
Energiczniezapukała,apotemotworzyładrzwi.
Wpierwszejchwilijejwzrokzarejestrowałjedynie
zadowolonetwarze,niedbalerozstawionefiliżanki