Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nigdydotądniemusiałemsięhamowaćzpowodu
kobiety…–Wciągnąłgłębokooddech,walcząc
znaporemfurii.–Mogłabyśsprowokowaćświętego.
Wierzmi,lepiej,żebyśniedoświadczyłademonstracji
mojejsiły.
Wpatrywałasięwniegozpełnągrozyfascynacją.Nie
rozumiała,dlaczegowszyscypodkreślalijegochłód
iopanowanie.Byłnajbardziejzmiennymczłowiekiem,
jakiegoznała.Boże,niechsięodemnieodsunie,zanim
ulegnępokusie,byzanurzyćtwarzwjegokurtceitylko
nimoddychać.
–Jesteśmyprzyzwyczajenidobardziejelastycznego
podejścia.Szczerzemówiąc,niewiem,jakzałoga
zareagujenarządyterroru.
Mocnozacisnąłszczęki,apochwiliwarknął:
–Toelastycznepodejściedoprowadziłowas
nakrawędźbankructwa.Jeśliredukcjazatrudnienia
okażesiękonieczna,odpowiedzialnośćzatospadnie
naciebieitwojegoojca.
Odczuwałaperwersyjnąsatysfakcję,widzącjego
złość.
–Możenastępnymrazempowinieneśsięlepiej
przyjrzećofierze,zanimjąpożresz–odezwałasię
słodko.
Odskoczyłodniejrównieszybko,jakprzyniejstanął,
wydającpogreckuokrzyk,któregonierozumiała,ale
któryzapewneniebyłpochlebny.
–Dziennikarzejużwyniuchali,żetwójojciecjest
gdzieśzmojąsiostrą.–Podniósłrękęigwałtownym
szarpnięciemrozsunąłzamekkurtki,jakbysięwniej
dusił.–Jeślinielubiszplotkować,radziłbymzniminie