Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zegarekjeszczebardziejimponującyniżmój,
azkieszonkimarynarkiwystawałozłotewiecznepióro.
Ciemnewłosykrótkoprzystrzyżone,ciemneoczy
patrzyłytaksująco,asilnadłońomalniezmiażdżyła
mojej.
–DanteHillWitaj!Miłociępoznać.Jakminęła
podróż?
–Dziękuję,bardzodobrze–odparłem,też
uśmiechającsię,bojużbyłemdotegozdolny,skoro
łaskawiewypuściłmojąrękęzżelaznegouścisku.
Aodpowiedziałemtak,jakwypadało,choćpodróż
wcaleniebyłaprzyjemna.Przedewszystkimnudna,
boprzezcałądrogęmójinstruktormniedokształcał,
wbijającmidogłowygłównekierunkidziałań
biznesowychTalonu,pozatymmusztrowałmnie,
pouczając,jakja,nicnieznaczącypisklak,mamsię
zachowaćpodczasrozmowyzwiceprezesem
odpowiedzialnymzatenregion,któryjestponadto
smokiemstarszymodemnieokilkasetlatiważną
figurąwhierarchiiTalonu.Oczywiściemiałemzrobić
nanimjaknajlepszewrażenieiwżadnymwypadku
nanicsięnieuskarżać,ajużzwłaszczanaorganizację.
–Anisięobejrzałem,abyliśmynamiejscu–dodałem.
–Wspaniale–oświadczyłpanRothiwskazałręką
obiteskórąkrzesłoprzedbiurkiem.–Proszę,niechpan
siada.Możenapijesiępanczegoś?
–Nie,dziękujępanu–odparłemzgodniezinstrukcją
iostrożnieusiadłemnawychłodzonejskórze.
Oczywiścieusiadłemelegancko,czyliwyprostowany.
PanSmithteżusiadł,zakładającnogęnanogę.Apan
Rothoczywiściewróciłnaswojemiejscezawielkim