Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
I
Chicago
8października1871roku
P
godzin,agorącywiatrnieprzerwanierozprzestrzeniałpożar
rzedMolliewyrosłaścianaognia.Miastopłonęłoodwielu
mknącypowąskichulicachirozświetlającynocneniebo.Trudnobyło
oddychać.Powietrzewypełniałdymipopiół,drapiącgardłotak
dotkliwie,żepragnieniezaczęłodoskwieraćMolliebardziejniż
duchota.Napierającytłumludziuciekającychnapółnocutrudniał
utrzymywaniesięnanogach.
Miasto,któretakmocnokochała,przestawałoistnieć.Ogień
pochłaniałbudynki,zamieniającjewstertygruzu,cozkoleiodcinało
ludziomdrogęucieczkiipotęgowałopanikę.Przednastaniemporanka
Chicagomogłosięzamienićwdymiącąruinę.
Mollie,uważaj!krzyknąłZack.
Podążyłazajegospojrzeniem.Oszalałykońbezjeźdźcapędził
wprostnanią,tratującprzyokazjikilkaosóbtłoczącychsięnaulicy.
Jakaśkobietawrzasnęłaiuskoczyławbok,leczMolliebyła
unieruchomionaprzezstojącyobokniejwóz.Bezradniecofnęłasię
nadźwiękkońskichkopyt,wtemręceZackaowinęłysięwokółjej
taliiiwostatniejchwiliusunęłyzpolazagrożenia.
Dziękujęwysapała,nimdopadłgwałtownyatakkaszlu.
No,dalejrozkazał,chwytającdziewczynęzarękęiciągnąc
zasobą.Musimyprzejśćprzezrzekę,zanimmostspłonie.Udanam
się,Mollie.Uśmiechnąłsiędoniej,abielzębówkontrastowała
zczarnąodsadzytwarzą.
ZackKazmarekokazałsięprawdziwymwybawieniemwcałym
tymchaosie.Dziękinieprzeciętnejbudowieciałapotrafiłprzebijaćsię
przezwzburzonąciżbęizapewnićimobojguszybsząewakuację
napółnoc.Popiółzdążyłjużpokryćjegopłaszczdośćgrubąwarstwą,
nadaljednakdałosiędostrzecwykwintnośćsamegoubioruoraz
wysokąpozycjęspołecznąmężczyzny,którygonosił.Zack