Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
– Panmabujnąwyobraźnię!
– Możliwe!Starzejęsię,prawda,Alicjo?
Jubilerspojrzałnazegarek.
– AlegdziejestBob?Panipozwoli,żezatelefonuję.
Wróciłodtelefonuzminąbardziejprzygnębioną.
PrezydentPierce
przypłynąłprzedczterdziestu
pięciuminutami.Zapółgodzinypowinnitutajbyć.
– Ruchjestwobecnejporzebardzoożywiony
przypomniałWiktor.
– Notak,tomożliwe.Wyłożyłempani,Alicjo,całą
skomplikowanąhistorię.Copanisądziotym?
– Cóżmaotymsądzić!wtrąciłWiktor.Madden
kupiłperłyichce,abymujedoręczyćnapustyni.Nie
możemyzmieniaćjegopoleceń.Jeślitozrobimy,uprze
sięiwycofasięzinteresu.Nie,naszymzadaniemjest
doręczyćmuperły,odebraćpokwitowanieiczekać
najegoczek.
– Czytojestrównieżzdaniepani,Alicjo?
– Notak,Alec.Uważam,żeWiktormarację.
Ispojrzałatkliwymwzrokiemnasyna.
– DobrzeskinąłgłowąEden.Zatemnietraćmy
czasu.Maddensięśpieszy,ponieważchciałbyjak
najprędzejodjechaćdoNowegoJorku.WyślęBoba
zperłamiwdrogędzisiajwieczoremogodziniejedenastej
alepodżadnymwarunkiemniepuszczęgosamego.
– Jaznimpojadę!zaproponowałWiktor.
– Nie.Wolęurzędnikapolicyjnego,nawetzHonolulu.
Czysądzipani,Alicjo,żeudasiępaninamówićowego
CharlieChana,abytowarzyszyłBobowi?