Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wartychmniejniżstotysięcyniebraliśmy.
–Hej,Młody.Kopęlat!–zawołałktoś.
SpojrzałemwgłąbmagazynuizobaczyłemRaya,
któryzdejmowałztwarzymaskęspawacza.
Toonnauczyłmniewszystkiego,cowiedziałem
osamochodach.Podszedłemdoniegoiuściskałem
goniezręcznie,aonserdeczniepoklepałmnie
poplecach.
–Cześć,Ray.Jakleci?–zapytałem,dyskretnie
spoglądającnasrebrneporsche911napodjeździe.
–Świetnie.Mamcórkę–odparłzdumą.Ściągnął
jednązgrubychskórzanychrękawiciprzeczesał
palcamiciemne,zlepionepotemwłosy.
–Niegadaj,naprawdę?Gratulacje!
–Dzięki.DaliśmyjejnaimięTia.Majużdwalata
–powiedziałzszerokimuśmiechem.
Klepnąłemgowramię;zawszeomniedbał
iwiedziałem,żebędziedoskonałymojcem.
–Toniesamowite,stary,super.–Rayzasługiwał
naszczęście.Byłjednymznajfajniejszychludzi,jakich
znałem.
–Dzięki.Ajakuciebie?–Powoliprzesunąłpomnie
wzrokiem,pewnieszukającbliznisiniaków.
Wzruszyłemramionami.
–Wporządku.MamsięspotkaćzBrettem.Pogadamy
później.Możenapijemysięczegoś?–Teraz,gdy
zamierzałemwyjśćnaprostą,niechciałemmiećnic
wspólnegoznikimztegoświatka,jednakRaystanowił
wyjątek.Byłdlamniejakstarszybratichętniemiałbym
znimkontakt.Jeślitylkowyjdęstamtądżywy,cojest
wysocewątpliwe.