Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Koniecznie.Damciswójnumertelefonu.Zadzwoń,
tosięumówimy.Maszgdziemieszkać?Mógłbyś
zatrzymaćsięunas,Samanthanapewnoniemiałaby
nicprzeciwkotemu.ZobaczyłbyśTię–podsunął.
Zapisałnumernaskrawkupapieru.
Wsadziłemkartkędokieszeniiodparłem:
–Nietrzeba,mamjużdachnadgłową.Aledzięki,
żepomyślałeś.
–Młody,pospieszsię,wiesz,żeszefnielubiczekać!
–zawołałztyłuEd.
Westchnąłemciężko,napożegnanieuściskałemRaya
iruszyłemzaEdem.
Idącnagóręposchodach,pomyślałemoswoimżyciu.
Krótkimdwudziestojednoletnimżyciu.Zmarnowanym.
Gównowartym.Więcpocowogólesięmartwić?
Prawdęmówiąc,przezpiętnaścielatitakchciałem
umrzeć,więcmożekoniec,którymnieczekał,niebyłby
wcaletakizły.Przynajmniejniemusiałbymsię
zmieniać.Zmianasamegosiebiebyłabytrudnym
wyzwaniem,pewnienajtrudniejszym,przedjakim
kiedykolwiekstałem.Możewięcpowinienembyć
wdzięczny,żetomnieominie.
Zatrzymałemsięprzeddrzwiamibiura,aEdzapukał.
–Wejść!–zawołałześrodkaBrett.Zesztywniałem,
słyszącjegoniskichrapliwygłos.
Edsięuśmiechnąłinacisnąłklamkę.
–Dozobaczenia,Młody.Musimynadrobićzaległości
–powiedział.Otworzyłdrzwiiklepnąłmniewramię.
–Jasne,Ed,czemunie–odparłemnaodczepnego.
Nierozumiałem,pocosięwysilaiudaje,żeniewie,
cosięświęci.