Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Złapałazanotes,poprawiłafartuszekiruszyładonowychklientów.
Idąc,rzuciłaukradkowespojrzeniewstronęmotocyklisty,aleten
zwiesiłgłowęiwpatrywałsięwswójpustytalerz.Zrobiłomusię
głupiopotym,jaksięzachował?Miałanadzieję,żetak,bonaprawdę
wyglądałcałkiemfajnieiszkoda,gdybybyłtylkokolejnymdupkiem
nadrodze.Ibeztegobyłoichmrowie.
Podeszładostolikanowychklientów,przewróciłakartkęwnotesie,
kliknęładługopisem.
–Copodać?–zapytała.
Dopierowtedyuniosłagłowęznadkartkiiprzyjrzałasięgościom
uważniej.Poczułaukłucieniepokoju.Amożestrachu?
Cośbyłoztymiludźminietak.Żadenznichniewyglądałjak
grzybiarzaniwogólektoś,ktoznalazłbysięwlesiezwłasnej
nieprzymuszonejwoli.Trudnobyłoichteżnazwaćdopasowaną
kompanią:prosiakwgolfie,monter,szpakowatygarniakidwóch
dresów.MoglibysięnibyspotkaćUWujaszka–takiewłaśniesąbary
naodludziu–aleraczejnieprzyszlibyrazeminiezajęlibyjednego
stolika,prawda?
Ciprzyszli,Tinkaskarciłasięwmyślach.Atymaszzebraćodnich
zamówienia,apotempodaćimżarcie,przebraćsięipoczekać
naMarka.Zadużogłówkujesz,dziewczyno.Stanowczozadużo!
–Czyjużsiępanowiezdecy…–zaczęła,alewtedyProsiakspojrzał
naniąiprzechyliłgłowęjaksroka.
–Mięso?–zapytał.–Maciejakieśmięso?
PrzezmomentTincewydawałosię,żejegooczysązupełnieczarne,
azębytodwarzędypożółkłych,naostrzonychpalików.Wszystko
tojednakminęło,ledwiemrugnęła.Wzięławięcgłębokioddech
ispróbowałasięuśmiechnąć.Totylkozmęczenie,wmawiałasobie.
Aleprzecieżjeszczetylkochwila,potemkonieczmiany,Mareki…