Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
D
porzebyłotamniemalpusto.Przezchwilęsiedziałwbezruchu,nie
oktorStaniekzaparkowałprzyarchikatedrzeChrystusaKróla.Otej
gaszącsilnikaisłuchająclecącejwradiupiosenkiRobbiego
Williamsa.Najnowszyprzebójidolapiętnastoletniejcórkidoktoramiał
wszelkiezadatki,bystaćsięhitemnadchodzącegolata.Stanieknie
miałbynicprzeciwkotemu,bozgrabnieskomponowanyutwór,bez
szczególnegowydziwianiaizdośćciekawąliniąmelodyczną,
wyraźnieodstawałodmodnegobadziewia.Mimotoniedosłuchał
piosenkidokońca.Ledwiezaczęłasiędrugazwrotka,przekręcił
kluczykwstacyjceiwsamochodziezapanowałacisza.
Imszybciejzaczniesz,tymszybciejskończyszpowiedział
nagłos.
Taknaprawdęjednaknigdziemusięnieśpieszyło,acałazabawa
jużoddawnaniesprawiałamufrajdy.Kiedyś,nasamympoczątku,był
wtymjeszczeposmakprzygody,jakiejśniezwykłości,aledośćszybko
zrozumiał,żewłaściwierobitosamo,cowpracy,tyleżezadarmo.
Gdybysięchociażmógłpochwalićwśrodowisku…Gdybybyłosię
czymchwalić…
Wysiadłiopartyosamochódwyciągnąłpaczkępapierosów.
Odwinąłzfoliiipuściłskrawekprzezroczystegoopakowania
nawiatr.Przezchwilępatrzył,jakśmiećtańczywpowietrzuwspina
siępoplecachpomnikaJanaPawłaII,wtaczapoodlanymornacie,
ocieraomosiężnąmitręiwzlatujekuniebu.Apotemdoktorodwrócił
głowęiskupiłwzroknabillboardziepodrugiejstronieulicy.
PodgrafikąprzedstawiającąJezusapodającegorękęutrudzonemu
alpiniściewidniałnapis:„WszystkomogęwChrystusie,którymnie
umacnia”.Stankowispodobałosiętohasło.Cośjak:„Luz,chłopaki,
jestemzwami”wypowiedzianemiłymbasemspomiędzychmur.
„Jakprzyjdziecodoczego,takiewsparciemożesięprzydać”,
pomyślał.
Popatrzyłnatrzymanewrękupapierosyiponamyśleschował
paczkędokieszeni.Pisnąłcichocentralnyzameksamochodu,adoktor
ruszyłpowoliwzdłużkatedry.