Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pomyślinadsensownądietą…Zazwyczajnieudawałomusiędowieźć
tejmyśliwgłowienawetdodomu.
Doktorzacząłwchodzićnagórę,posapująccorazgłośniej.Ksiądz
Mateuszczekałnaniegouzwieńczeniaschodównaostatnimpiętrze.
Stałzłokciamiopartymioporęcziprzyglądałsięoddychającemu
ciężkoStankowi.
–Przepraszam,jeślimusiałpanczekać–powiedział,gdydzieliło
ichjużtylkopółpiętro.–Alepołożyłemtędziewczynęwpokoju
gościnnym,aniechciałemzostawiaćjejsamejnazbytdługo.
Liczyłem,żepanzadzwoni.
–Wporz…uch…ądku–odparłStaniek,porazkolejny
przeklinającwmyślachbrakwindywbudynku.
Wszedłnagórę,wziąłkilkagłębokichoddechów,poczym
wyprostowałsięipodałrękęduchownemu.Tenuścisnąłwyciągniętą
dłoń,przyglądającsiędoktorowizniepokojem.
–Niezadobrzepanwygląda.
–Dziękujęksiędzuzadobresłowo.Przeżyję.–Staniekuśmiechnął
siękrzywo.–Jakaszansa,żetojednakmojadziałka?
–Całkiemspora,mówiącszczerze–odparłksiądz.–Oprócz
stanówlękowychiwizjiniewidzętuśladówopętania.Przynajmniej
wedługtego,comipowiedziała.Amówiłabardzochaotycznie.
Ustąpiłdoktorowimiejscawdrzwiach,jednocześniegestem
zapraszającgodośrodka.
Dziewczynależałanakanapieprzykrytagrubymwełnianymkocem
iztwarząwtulonąwpoduszkę.Wyglądałanormalnie,jejoddechbył
spokojnyi–zdaniemStańka–wniczymnieprzypominałaLindyBlair
zosławionego„Egzorcysty”.
–Ciemnośćpłonie–powiedziałstojącyzanimksiądzMateusz
takimtonem,żedoktormimowolniesięwzdrygnął.
–Coproszę?
Kapłanzamknąłdrzwiiminąwszygościa,usiadłwfotelu.Ręką
wskazałdrugi,obok.
–Towłaśniepowiedziała,gdytuprzyszła–wyjaśnił.–Potem
mówiłajeszczewieleinnychrzeczy,aletopowtarzałanajczęściej.Jak
refrenpiosenki…
–Albomodlitwę.
Ksiądzpokręciłgłową.
–Modlitwajestpoto,ażebyprzynosićotuchęikoićserce.
Tozcałąpewnościąniebyłtenprzypadek.
Przezchwilęobajsiedzieliwmilczeniu,wpatrującsię