Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tymrazemmężczyznanieodpowiedział.Pochyliłgłowęirozparł
sięłokciaminadrewnianymstole.Nerwowoprzebierałpalcami
wpowietrzu.Wyglądało,jakbytoczyłbójzsamymsobąostawkę,
którejmogłemsiętylkodomyślać.
Nieuwierzypan,alemojaniedoszłanarzeczonapochodziła
właśniestąd.ZGórnychwypaliłwkońcuzupełniebezzwiązku,
jakmisięwydawało.Niebyłemtutajprzezprawieczterdzieści
pięćlat,naglecośmnietchnęłoizapragnąłemodwiedzićdawne
kąty.Wspomnieniastanęłyjakżywe.Bowidzipan,trzylataze
sobąbyliśmy,ateraznawetniewiem,czyżyje,taksięlosylubią
przewrotnieukładać.Ktośjestdlaciebiecałymświatem,apo-
temjakbywogólenieistniał.Kiedyśbywałemtuczęsto.Prawie
codrugąniedzielęodwiedzaliśmyjejrodziców.Próbowałemsię
onichdowiedzieć,alepoumierali,adomu,wktórymmieszkali,
wcalejużniema,nawetgruzowiskosięnieostało.Śladsięurwał.
Alubiłemdonichprzyjeżdżać.Teściu,bochoćnigdyoficjalnie
moimteściemniezostał,towmyślachzawszetakgonazywałem,
nakopalnipracował,ajakwracał,topomagałprzygospodarce.
Małybył,alejednażyła.Niedozajechania,nigdyniewidziałem,
żebysięskarżył.
Fontannasłówtrysnęłairozbiłasięomojeuszy.Przedoczami
stanąłmiobrazwsikońcalatsześćdziesiątych,tonącejwbłocie
iśmierdzącejobornikiem,krowyczłapiąceposzutrowychdro-
gach,przygniatającabieda.Wyobrażałemsobiemegorozmówcę
jakomłodegomężczyznę,nienagannieogolonego,wkaszkiecie
ieleganckichpółbutach,jakpodjeżdżanapodwórkosyrenkąalbo
warszawąibrnieprzeztobłotododomu,nadktórymunosisię
wstążkadymu,awrękachniesiekwiatyorazbutelkęwódki.Szczu-
płakobietawpłaszczutrzymagopodramięinerwowoprzygryza
wargi.Boisię,żecośpójdzienietakirodziceniezapałająsympatią
dowybranka.
Zmęczenierobiłoswojeiłatwobyłoodpłynąć,zwłaszczażeso-
lidniepociągałemzbutelki.Opowieśćrozrastałasię,bypochłaniać
24