Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
powolniejsze.Nasłuchiwałinic.Specjalniehałasował;trzaskałdrzwiami,rzucałrzeczamii
czekał.Czyżbyniezauważyła,żezamierzałsięwyprowadzić?Przecieżmusiałatowiedzieć.
Normalniepowinnajużleżećujegostópibłagać,żebyjejniezostawiał.Byłasobotawieczór
itymrazemmiałpretensje,żeniedoczyściłakołnierzykówwjegokoszulach.Aprzecież
kiedyśjąpoinstruował,żekołnierzyknależywcześniejnamoczyćidobrzewyczyścić
odpowiedniąszczotką.Zarzekałasię,żetakrobi,alekoszula,poktórąsięgnął,niebyła
idealniewyprana.Fakt,miałajużswojelata,alewkońculalasiedzicałedniewdomu,więc
mogłabysiębardziejpostarać.Zamierzałjądotegozachęcićkolejnąwyprowadzką.
Niedawnobyławkuchniigotowaławodę.Widziałją,jakwychodzizparującymkubkiemna
dwór.Siedziałanaschodkuiwpatrywałasięwjakiśnieokreślonypunkt.Głupiakrowa.Po
razkolejnytrzasnąłdrzwiami,nawypadek,gdybyciąglenierozumiałajegozamiarów.Był
ciepływieczór,aletoniezmieniałofaktu,żeniemiałdokądpójść.
—Wyprowadzamsię—zakomunikowałjejoschłymtonem.Niezareagowała.Upiła
trochękawyinadalpatrzyłaprzedsiebie.
—Wyprowadzamsię—powtórzyłdobitnie,aleniedoczekałsiężadnejreakcji.Był
corazbardziejzdenerwowany.Toonabyławszystkiemuwinna.Temu,żestałtuterazjak
głupekiniemiałdokądpójść,również.Idlategopostanowiłukaraćjątak,żebynaprawdę
zabolało:
—Wcalesięniedziwię,żeciętamtenfagaszostawiłztymbachorem.Jesteś
nienormalna.Zerohonoru,zerogodności.Zwykłazciebieszmata,itonajgorszaz
możliwych,bonawettymtwoimbękartemmusiałasięzająćciotka.Jesteśdoniczego—
zakończyłzwściekłością,odwracającsięnapięcie.Zabrałswojerzeczyiodszedł.
Miałabsolutnąrację.Takmyślała,kiedyszedłobjuczonytorbaminaprzystanek
autobusowy.Myślałaotym,żebyjeszczezanimpobiec,alejegoostatniesłowautwierdziły
jąwtym,oczymmyślałajużoddawna.Byłazwykłąszmatą,niezasługującąnaniczyją
uwagę.Niemogłamarnowaćmużycia,więcpozwoliłamuodejść.
Wnocywogóleniespała.Jejmarzeniaoułożeniusobieżycialegływgruzach.
Znowuzostałasama.Okropnyżalścisnąłjązagardło.Niepotrafiławydobyćzsiebie
żadnegodźwięku,jakbywszystkowniejumarło.Miałrację.Mimożechciaładobrze,żesię
starała.Byławybrakowanymegzemplarzem.Alesiedzączkawąnaganku,podjęładecyzję.
Teraz,kiedypróbaułożeniasobieżycianiewyszła,mogłaalbosiępoddać,albospróbować
jeszczeraz.WalizkaIgorapodsunęłajejnieoczekiwanypomysł.Tendom,tacaławieśi
ciążącanadniąprzeszłośćbyłyzbytwielkimbalastem,żebytumogłosięudać.Pozatymnie
lubiławsi.
Awłaściwienienawidziła.
Jużwiedziała,żenagruzachrodzinnegodomuniczegoniezbuduje.Tendombyłjak
grobowiec,wktórymmogładaćsiępogrzebaćzażycia.Granieświerszczyiśpiewptaków
byłyjakuzupełnieniekrajobrazucmentarza.Chciałaumrzeć,alewolażyciabyłasilniejsza.
DlategoElwirapostanowiłauciecstądjaknajszybciej.
Nadranemchybaprzysnęłanakilkaminut,bowydawałojejsię,żezłazienki
dochodząniepokojącehałasy.Wnocynawsiechemniósłsiękażdydźwięk.Elwirausłyszała
dziwnestękanieimimostrachuposzłasprawdzić,cosiędzieje.Szłapoomacku,boso,
czujnienasłuchująccorazwyraźniejszychdźwięków.Zapaliłaświatłoizdecydowanym
ruchemotworzyładrzwidołazienki.WmałymokienkuzaklinowałsięIgor.Widaćbyło
wyraźnie,żeniemożesięruszyćaniwjedną,aniwdrugąstronę.TeraztoElwirapoczuła
gniew.Tendupeknajpierwurządziłwielkishowzwyprowadzką,apotemśmiewłamywać
siędoniejjakzłodziej.Amożechciałjejzrobićkrzywdęitylkoramaoknagoprzedtym
powstrzymała?
10