Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1
Siedziałanazniszczonymganku.Nieboszarzało.Wnozdrzawdzierałsięzapach
maciejki.Świerszczeczaiłysięwtrawie,powoliprzygotowującsiędowieczornegokoncertu.
Wiatr,któryjeszczeniedawnostrącałpierwszeliściezdrzew,pognałwpola.Było
wyjątkowospokojnie,choćtenstansielskiejbłogościmąciłobrzęczenienatrętnychkomarów.
Elwirazacisnęładłonienagorącymkubkuiupiłałykkawy.Zamknęłaoczyiwzięłagłęboki
oddech.Mimoparzącegogardłonapojucałasiętrzęsła.Przedniespełnagodzinąucichła
kolejnaawantura,którąitymrazemprzetrwała.Igorznowupokazał,nacogostać.Miał
stresującąpracę,alejużgonieusprawiedliwiała.Nieznosiła,kiedywracałpodenerwowany,
wściekłynacałyświat,iswojązłośćwyładowywałnaniej.Mimotodotądzawszezaciskała
zęby.Regularniecokilkatygodnipakowałwalizkiigroził,żesięwyprowadzi,aonazawsze
błagałago,żebytegonierobił.Jakbytojegogderaniebyłojejpotrzebnedożycia.Myślała,
żetakpoprostumusibyć,żeniezasługujenanikogolepszego.Tymrazemznowupadło
wieleniedobrychsłów.Pretensje,wyrzutyigniew,żemarnujemużycie.Byłprzecieżtaki
wspaniałomyślnyzamieszkałznią,mimożebyłapannązdzieckiem.Starałamusięzato
odwdzięczyć,aleciąglepopełniałabłędy.Takijużjejlos.Miałrację,żeniepowinienznią
być.Niezasługiwałananiczyjąmiłośćidlatego,kiedydziśzapakowałwalizki,poraz
pierwszywżyciugoniezatrzymywała.
Nienawidziłamiejsca,wktórymprzyszłojejżyć.Mieszkaławrodzinnymdomu,który
niewielemiałwspólnegoznazwą.Matkazmarła,kiedyElwiramiałapiętnaścielat,apo
krótkimokresieżałobyojciecwyjechałzagranicęwposzukiwaniupracy.
Cośwtymdomumusiałobyćnietak,skorowszyscyzniegouciekali.
ZFrancji,wktórejspędziłniecałyrok,ojciecwyemigrowałdoStanów
ZjednoczonychitylegoElwirawidziała.Przysyłałlisty,zawierającesporesumypieniędzy,
copozwalałojejnormalnieżyć,aleojcieczrokunarokstawałsięcorazbardziejobcym
człowiekiem.Napoczątkubardzozanimtęskniła;wylałamorzełezwpustymdomu,alebyła
zbytdumna,żebybłagaćgoopowrót.Zresztąpotrzechlatachnaemigracjiojcieczałożył
nowąrodzinęibyłapewna,żeniepotrzebowałbalastuprzeszłości.
Miałaosiemnaścielat,kiedywybrałasięzsąsiadkąrówieśniczkąnadyskotekędo
sąsiedniejwsi.WtensposóbmiałyuczcićwkroczenieElwirywdorosłeżycie,choćprzecież
jużodprawietrzechlatsamamusiałaosiebiedbać.Latobyłoparne,zakilkadnimiałsię
rozpocząćostatnirokliceumiElwirapomyślała,żeniemożecałyczasuciekaćodżycia.
Trzebabyłozacząćbraćzniegopełnymigarściami.Bawiłasięświetnie,schlebiałojej,że
jakonowanadyskotecewzbudzazainteresowaniechłopaków.Szczególniejedencałyczasjej
nadskakiwał.Wypiłakilkadrinków,tańczyłaiteraz,patrzączperspektywyczasu,nie
potrafiłauchwycićmomentu,kiedyadoratorwyprowadziłnazewnątrz.Jakprzezmgłę
pamiętałajegodłońwdzierającąsiępodkrótkąspódniczkę,rozdzielającąjejściśnięteuda,
szamotaninę,swójrozpaczliwybełkotliwysprzeciwidrwiącyśmiechchłopaka.Zresztąśmiał
sięnietylkoon.Wydawałojejsię,żenagleoblepiłokilkaparśliskichrąk,twarzenadjej
przerażonymioczymaciąglesięzmieniały,wpodbrzuszuczułapotwornyból,arozpaczliwe
wołanieopomocurwałosię,kiedyktośzdzieliłmocnowtwarz.Tużprzyuchusłyszała
cykanieświerszcza.Niepamiętała,wktórymmomenciestraciłaprzytomność.Kiedysię
ocknęła,świtało.Przezkrzakiwidziałazarysbudynkuremizy.Byłozupełniecicho.
Próbowałasiępodnieść,alebolałocałeciało.Miałapodartąbluzkęiwysokopodciągniętą
spódniczkę.Nadludzkimwysiłkiemusiadłaiwzrokiemposzukałamajtek.Wisiałyna
pobliskimkrzaku.Złapałapodarterajstopyibieliznę.Potemwstała,opuściłaspódniczkęi
kuśtykającruszyładodomu.Przezczterykilometrypieszejwędrówkiprzedoczyma
przelatywałyjejmigawkiwydarzeńsprzedkilkugodzin.Miałaszczęście,żepodrodze
3