Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
drzewa;równiezmurszała,costęchłatymrodzajemstęchlizny,który
przywodzinamyślrozpadiskowytumierającegowszechświata.
Cudownaodmianapotychwszystkichpozbawionychcharakteru
budynkach,jakieoglądamnacodzień.Tutajnajdrobniejszywycinek
rzeczywistościpokrytyjeststygmatemkurzu,drobinkipiasku
chrzęszcząpodstopamiiwzębach.Uśmiechamsięzudręką,
azarazemzsatysfakcją...Czywtakiejmartwociemożnaznaleźć
pocieszenie?Pożywkędlaumysłu,wktórymktośzłośliwyumieścił
krzywezwierciadło?Anibyskądmiałbymwiedzieć?Przecieżnie
jestemtobą,Rudowłosa!
Mojastopaześlizgujesięzestopnia.Wostatniejchwiliłapię
równowagę.Spoglądamwdół.Powinienemsiędomyślić,żeskoro
wilgoćprzezlatadrążyłatemury,musiałaosiągnąćchoćby
połowicznysukces.
Przekładamnożycedoprawejrękiiwspinamsiędalej.Tak,
używamnożyc.Doprzecinanialiniiżycianadająsięznacznielepiej
niżnóżczybyletasak.
Kilkaminutpóźniejzdobywamszczytmolocha.
Rozglądamsię.
Widokniecieszyoka,zapewniam.
Sznuryautokalająruinęztrzechstron,zczwartejprzylegadoniej
stalowacysternabasenutowarzystworówniepożądane,
coodstręczające.Jakokiemsięgnąćasfaltibeton.Wyjątekstanowi
OgródBotaniczny,dowódnato,żegdzieśdalekomożliwajest
egzystencjainnegotypu.
Paradoksalnie,naszczycietejkrzywejwieżygórującejnad
płaskowyżamidróg,poktórychbezkońcaprzemieszczająsiętysiące
aut,zapachspalinjestniewyczuwalny.
Aludzie?nibyziarenkamaku,maleńcyizmierzający
kunicości.
Bywaitak.
Poranadokładniejszeposzukiwania.Schodzępoziomniżej.
Poprzezszparywpłachtacholbrzymichreklamwciskasię