Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
trudnomiwtouwierzyć.Takciękocham.Wszystko
ztobądobrze?
–Tak.
–Zostań,gdziejesteś.Tataijaprzyjedziemy
pociebie.
Jasnacholera!
–Właśniemieliśmyruszać–mówięprawieszeptem.
Niechcę,żebyzdradziłmniegłos.
–Nie,proszę,nigdzieniejedź.Zostańtam,gdzie
jesteśbezpieczna.
–Szybciejdojadęznimi.Jużwszystkoustalone.
Słyszę,jakprzełykaślinę.
–Przyjedziemynaprawdęszybko–mówiprzez
ściśniętegardło.
–Muszękończyć.–Patrzęnastrzygącychuszami
ludziidodaję:–Dowidzenia,mamo.
Kiedyoddajętelefon,słyszęwsłuchawcejejłkanie.
Ostatniepromieniesłońcajużzgasły.Niebojest
jasnoszare.Jedziemyjużodgodziny.Rozmowasię
urwała.Wpowietrzuwisiniezadanepytanie,cosię
zemnądziałoprzeztelata,alepolicjancitrzymają
języknawodzy.
Naszczęściedlamnie,ponieważsamipewniemieli
lepszerozeznanieodemnie,gdzieRebecaWinter
spędziłaminionądekadę.
ZradiadobiegaleniwygłosPaulaKelly’ego,krople
deszczududniąodachautaispływająposzybach.
Czujęnarastającąsenność.
–Włączyćogrzewanie?–pytaThompson,taksując
mojąkurtkę.