Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
posłanymłóżkiemdlamnie?Cozzapasamiwlodówce?
Coznagromadzonąmiłością?Wszystkopójdzie
namarne.
–Muszędołazienki–oznajmiamnawidokznaku,
któryinformował,żegdzieśbliskojesttoaleta.
–Dobrze,skarbie–mówiposterunkowaSeirs.
–Napewnoniechceszpoczekaćnastacjębenzynową?
–Nie.–Mdlimnieodtychuprzejmości.
Autozjeżdżanadrogęgruntowąizatrzymujesię
przedceglanątoaletą.Obokmieścisięstarestanowisko
dogrillowania,stojądwastołypiknikowe.Zanimi
zaczynająsięgęstezarośla.Jeślizyskamprzewagę
nastarcie,nieznajdąmniewtymgąszczu.
Policjantkarozpinapas,aleuprzedzamjejzamiary:
–Niejestemdzieckiem.Samasięwysikam,nie
potrzebujępomocy.
Wysiadamzautaitrzaskamdrzwiami,niedającjej
szansnapolemikę.Deszczspływamipospoconej
twarzy.Miłowyjśćzdusznegoauta.Przedpójściem
dotoaletyspoglądamprzezramięiwidzę,jak
reflektoryświecąwstrugachdeszczu,awycieraczki
pracowicieusuwająwodęzprzedniejszyby.Widzęteż,
żepolicjancirozmawiająiwiercąsięnasiedzeniach.
Toaletysąkoszmarne.Nabetonowejpodłodzestoi
woda,zgniecionechusteczkipływająwniejjak
miniaturowegórylodowe.Wpowietrzuwisiodórpiwa
iwymiocin,oboktoaletystoipustabutelkapopiwie,
deszczbębnioblaszanydach.Wyobrażamsobie,jaka
czekamnienocwtejulewie.Będęmusiałaiść,pókinie
dotrędomiasta,apotemco?Znowuzgłodnieję,
apieniędzynadalniemam.Ostatnitydzieńbył