Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bywszczętośledztwo.Ajeślidziałasznieoficjalnie…Poprostu
przestańzamnąłazić.
Takahardajesteś,bomaszzaplecamitychzepsutychdoszpiku
kościvonReussów!krzyknął.
Obruszyłasię.Możeiniektórzyztejrodzinybylizepsuci,jak
tookreśliłRudolf,aleniedotyczyłotoaniMarity,aniteżHerberta.
Dorstwciążmocnościskałjejrękęibyłapewna,żenastępnegodnia
pojawisięnaniejdorodnysiniak.
Puśćmnie,docholery!Izostawwspokoju.Nigdyztobąniebędę.
Więctymyślisz,żetodlategocipomagam?zapytałzżalem
wgłosieDorst,alepuściłjejrękę.
Właśnie.Dokładnietakmyślę.Poprostuliczysznacoś,alenie
mampojęcianaco,bojaniczegodlaciebieniemamwarknęła.
Wykorzystałaśmnieimojeuczucie.
Tak.Napoczątku.Wtedy,gdyprzyszłamdociebiewypytywać
oprocesWackeraiustaleniaKlugego,wykorzystałamtwojąsłabość
domnieiwcalesięztymniekryłam.Nierozumiemwięc,dlaczego
jesteśzdziwiony.
Bochciałemwierzyć,żejesteśinna.Że…Machnąłrękąiruszył
wkierunkuprzystankutramwajowego.
Podbiegładoniegoikrzyknęła:
Toznaczyjaka?!Puszczalskapanna,któraprześpisięztobą
wramachwdzięczności?!
Naprawdęmusiszbyćpustąkobietą,pozbawionąduszy,jeśli
myślisztylkootymwarknął.
Niechcięszlag,Dorst!
Rozzłościłasięjeszczebardziej,poczymujrzałapodrugiejstronie
stojącątaksówkę.Przebiegłaprzezulicęiodjechaładodomu.
***
NazajutrzRudolfDorstprzyszedłdoniejzbukietemkwiatów.
Przepraszampowiedziałcicho.Poprostumnieponiosło.
Kochamcięiniemogęznieśćmyśli,żenigdyniebędzieszmoja.
Wejdźwestchnęła.Jateżwczorajniebyłamzbytmiła.
Usiedlinakanapiewsalonie.Judithzrobiłaherbatę,poczęstowała
gośliwkowymstrudlemipowiedziałamuoswoimślubie,którymiał