Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁXII
J
akmożnabyłosięspodziewać,biorącpoduwagępodjęte
środkiostrożności,wciągunocyprzyjacieleFerdinandaPa-
gliuciniepodjęliżadnychdziałań.Karabinierzy,gdziekol-
wieksiępojawiają,wzbudzająrespekt,choćzapominasięoich
istnieniunatychmiast,gdytylkozmuszeniruszyćdalej.
Orsinoumościłsięnazakurzonymmateracuwpokoju,
którywybrał.Zszedłzpowrotemnadwór,gdzieSanGiacinto
jadłkolacjęzzaimprowizowanejkuchnipolowej,przyświetle
ogniazchrustuiskrawkówpołamanegodrewna,odczasu
doczasuuzupełnianegoprzezktóregośzmężczyzn.Orsinojed-
nakniebyłgłodnyiwkrótcewróciłnagórę.Wśrodkunocy,
SanGiacinto,niosąclatarnię,otworzyłdrzwiizastałgoczyta-
jącegoprzyświetlesamotnejświecy.
Czypotejstroniebyłocicho?zapytałrosłymężczyzna.
Orsinoodpowiedział,żewszystkojestwporządku.
SanGiacintoskinąłgłową,zamknąłdrzwiiwyszedł,wie-
dząc,żemłodyczłowiekwolałbypozostaćsam.Godzinępóźniej
książkaOrsinawypadłamuzręki,aonsamdrzemał,lekkim,
urywanymsnem.Nadworzesłabnącyksiężycwzniósłsięwy-
sokoponadramionamiEtny,nicniezakłócałociszypróczpo-
mrukuwodydochodzącegomiarowozdrugiejstronystarego
klasztoru.Orsinomiałdziwne,bezkształtnesnyorozległym
pustkowiuipustejciemności,wktórejniebyłwstanieniczego
spostrzecwzrokiem,asłyszałtylkonieprzerwanyszumwody
woddali.Potem,wskrajnejczerninicości,ukazywałasięmar-
twatwarz,zszerokimiiniewidzącymioczami,którewpatry-
wałysięwniego,aonbudziłsięiprzewracałnabokzdresz-
czem,byznówzasnąć,znowuśnićiznówsięobudzić.Tobyła
strasznanoc.