Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Kto?Dokąd?Dziadekobruszyłsię,jakbymgozesnuwyrwał.
PewniemyślamibyłwZiemiŚwiętejalbozgoławtrybunale,
Hlebowiczówniecnychgromiąc.
Ówczłowiek!Kunamidzie!
Toodnich!zaskowytałDziadek.Nasłali,zdrajcy!Ukryj
mnie,ukryj,Cyrylku,nawdzięcznośćzarobisz!…
Tenczłowiekjużdodrzwinadolestukał,ażeniktsięnie
odzywał,nacisnąłklamkę,drzwiustąpiłyizarazschodyzaskrzypiały.
Dziadekdosłyszał.
Wspinasięszepnął.
Zdążyłempowiedzieć:
Uspokójciesię,Dziadziu,ondymzobaczyłidlategokunamsię
zwrócił.Ustaobetrzyjcie,boniechędożnieściejedli.
Dziadekposłuchałbezurazy,ustazacząłobcieraćiwłaśnie,kiedy
touczynił,drzwisięotworzyłyitenczłowiekstanąłnaprogu.
Zmierzyłnasspojrzeniemposępnyminieufnym.Dziadeksię
zestrachałtak,żesięwścianęomalzławąniewcisnął,itylkowodził
zaonymprzybyszempoczerwieniałymijakuchoregoptakaoczyma.
Ówstałimilczał.Naglewargimuspierzchnięterozmiękły,nosem
pociągnął.
Ryba?spytał.
Kiwnąłemgłową.Ondosionkiprzeszedł,popatrzył,doizbywrócił
ipowtórzył,terazjużgłośniej:
Poczęstujesz?
Bierzcie,panie.
ADziadekmilczał,jaktojegozwyczajemprzyobcychludziach.
Położyłówrybęnajęczmiennyplacek,któryzsakadobył,iprzez
chwilęjadł,wcalesięnieodzywając.Dziadekpozierał
poczerwieniałymokiemidychałgłośno.
Tyłowiłeś?spytałówczłowiek.