Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nie–przyznałem.
–Jateżnie,chociemstarszy!Zabralisięiposzli!Chceciestację
wybierać,panowierycerze,tosobiewybierajcie,alebeznas!Atosię
rotmistrzowiezdumieją!…Wszyscyposzli?–dopytywałsięciekawie.
–Wszyscy.Anicielaka,anikuryniezapomnieli.
–Awyczemużeścietuzostali?
–Myniestąd.
–Gościewcudzejizbie?
–Goście–potwierdziłem.
–Nieproszenijakija–mruknął.–Idługotakmaciezamiarcudze
kątywygrzewać?
Chciałemodpowiedzieć,wyjaśnić,żewdrodzejesteśmyiże
naświętyMarcinJeruzalemzobaczymy,aleDziadeksyknąłnamnie.
–Milcz–chuchnąłmikwaśnowucho.–Hlebowiczto,nie
widzisz?Wysłałagopanimałżonka,żebymnienaarkanwziął.
WcaleDziadusiowiniewierzyłem,alemzmilczał.Ówczłowiek
ościwyrzuciłprzezokno,nacownetkotysięzbiegły.Aon
przyglądającsięrynkowi,powiedział:
–ZmieniłsięSańsk.Pobudowanowiele.Gospodarnyjakiślud
tumieszka.
–Kosturowcy–powiedziałem,bombyłdzieciakilubiłemsię
pochwalić,żewiem.
–Kto?–niezrozumiałprzybysz.
–Heretycy,comieczanieprzypasują,tylkokosturynoszą.
Nurkamiichprzezywają.
–Nowochrzczeńcy–natoówczłowiek,który,widać,niejedno
wiedział.ADziaduśterazpoglądałnańbystro.Onprzybyszzaśmówił
zamyślony:–Chorągiewkażdemumiasteczkuciężka,aletym
wdwójnasóbpewnie,bochlebżołnierskizagrzesznyuważają.
Jajeszczetychzawiłościnierozumiałem,dwanaścieroków