Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ev?–rozległsięgłosPaigewtelefonie.–Jesteś
tam?Martwięsięociebie.
Evazacisnęłapowiekiiwzięłasięwgarść.Nie
chciałaniepokoićprzyjaciół.Nietakjąuczyłababcia.
„Bądźjakpromieniesłońca,Evo,aniejakchmura
deszczowa”.
Niechciałabyćczarnąchmurąnaniczyim
firmamencie.
–Omniesięniemartw.–Otworzyłaoczy
iuśmiechnęłasię.–Padaśnieg.Kiedyprzestanie,
pobiegnędoparkuizrobiębałwana.Skoroniemogę
znaleźćsobieżywegochłopaka,ulepięgoześniegu.
–Zrobiszśnieżnegoadonisa?
–Żebyświedziała.Zszerokimiramionamiirzeźbioną
klatą.
–Izwielkąmarchewką…
–Myślałamraczejoogórku.–Evauśmiechnęłasię
filuternie.
–Alewymagania–zachichotałaPaige.–Nic
dziwnego,żejesteśsingielką.Apozatymmaszpoczucie
humorupięciolatki.
–Dlategoprzyjaźnimysięodwieków.
–Cieszęsię,żesięśmiejesz.BożeNarodzeniezawsze
byłotwojąulubionąporąroku.
Toprawda.Zawszekochałaświęta.Każdego
jowialnegomikołaja,każdąnutkęzmelodii
wygrywanychwsklepach,każdypłatekśniegu.
Zwłaszczaśnieżynkibyłyulubione.Kojarzyłyjejsię
zjazdąnasaneczkachilepieniembałwana.
Śniegwydawałjejsięmagiczny.
Dosyć,pomyślała,dosyć.