Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
puste,chybaże…
Przełknęłagłośnoślinę,bonagleprzyszłojej
dogłowyinnerozwiązanie.
…ktośtusięzakradłwcześniej.
Powoliodwróciłagłowę,żałując,żeniezapaliła
światła.Niebopociemniałoicałemieszkaniewydawo
jejsiępełnepodejrzanychcieniitajemniczych
zakamarków.Wyobraźniazaczęłapracować
gorączkowo,niedopuszczającdogłosurozumu.Tamten
odgłosmógłbyćwywołanyczymśniewinnym.Mógł
pochodzićzzaściany.
Wstrzymałaoddech,awtedyusłyszałakolejny
dźwięk,tymrazemzdecydowaniewewnątrzmieszkania.
Brzmiałotojakodgłosostrożnychkroków.Ktośsię
skradałirobiłtobardzocicho.
Jakiścieńporuszyłsięzanią.
Przeszyłparaliżującystrach.
Zaskoczyławłamywacza.Przestałobyćważne,jak
ikiedywszedł.Liczyłosię,jaksięstądwydostać.
Oddrzwidzieliłogromnydystans.
Udasię?
Sercejejwaliło,dłoniebyływilgotneodpotu.
Pożałowała,żezdjęłabuty.
Zaczęłasskradaćdodrzwi,ajednocześnie
wyciągnęłakomórkę.Ręcejejsiętrzęsłytakbardzo,
żeomaljejniewypuściła.
Wcisnęłaprzyciskalarmowy.Odezwałsiękobiecy
głos.
Telefonalarmowy911.
Pomocy,ktośjestwmieszkaniuwyszeptała
dosłuchawkiEva.