Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niebezpieczniepojękiwał.PotemGórskiwszedłdokuchniimina
muzrzedła;obejrzałsięnaGerardazwyraźnymniesmakiem.
Nablaciestałokilkanaściepustychbutelekpopiwie,kilkapowinie
iwódce,anawetjednapotequili,słoikipoogórkachkonserwowych
imarynowanejpapryce,plastikowepojemnikipośledziach
pokaszubsku.Dietamistrzów.
–Urodzinymiałem–warknąłGerard.
–Niewydajemisię.
Górskizrzuciłciuchyzszezlongaiprzysiadłnakrawędzi
siedziska.
–Mojaznajomamapsa,amstaffa–zaczął.–Ułożonebydlę.
Zupełnieinneniżbysięmogłowydawać.Wszystkotokwestia
konsekwentnegotreningu,odsamegopoczątku.Możnawychowaćpsa
tak,żebyspełniałtwojeoczekiwania.Byłprzyjacielski,rozumiesz,jak
stworzeniedomowe,zachowującprzytymcechypsaobronnego.
Totrudnasprawa,alemożliwa.Tylkotrzebaodpoczątkuzaznaczyć
granice.Znajomejsięudało.Miałapsa,któregomożnajejbyłotylko
pozazdrościć.Straciłagonieszczęśliwiewubiegłymtygodniu.
–Zadużodresówbiegapomieściezamstaffami,żebymsię
wzruszył–wtrąciłGerard,nierozumiejąc,doczegozmierzaszef
wswojejopowieści.
–Ktośgozastrzelił.
–Zastrzelił?Psa?
–Tak,psa.Wcentrummiasta.Wtwoichstronach.Snajper.
–Snajper?
–Tak.Sprawdziliśmyiwyglądanato,żesprawcastrzelałzokna
łazienkiwinternacienaKościuszkisiedem.Niewiem,cotamjest
teraz,kiedyśbyłinternatmechaników,alekażdymożewejść.
Iontozrobiłprawdopodobniestamtąd.Przygotowałsięotyledobrze,
żepoddrzewem,gdzieleżałpies,znaleźliśmyzakopanepodtrawą
mięsowołowe.Naprzynętę.Piesdostałwłeb,prostomiędzyślepia.
Nieprzyjemnywidok.
Burzyńskiprzetarłoczy,poczymzacząłsięśmiać,jakbyniemógł