Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niebezpieczniepojękiwał.PotemGórskiwszedłdokuchniimina
muzrzedła;obejrzałsięnaGerardazwyraźnymniesmakiem.
Nablaciestałokilkanaściepustychbutelekpopiwie,kilkapowinie
iwódce,anawetjednapotequili,słoikipoogórkachkonserwowych
imarynowanejpapryce,plastikowepojemnikipośledziach
pokaszubsku.Dietamistrzów.
UrodzinymiałemwarknąłGerard.
Niewydajemisię.
Górskizrzuciłciuchyzszezlongaiprzysiadłnakrawędzi
siedziska.
Mojaznajomamapsa,amstaffazaczął.Ułożonebydlę.
Zupełnieinneniżbysięmogłowydawać.Wszystkotokwestia
konsekwentnegotreningu,odsamegopoczątku.Możnawychowaćpsa
tak,żebyspełniałtwojeoczekiwania.Byłprzyjacielski,rozumiesz,jak
stworzeniedomowe,zachowującprzytymcechypsaobronnego.
Totrudnasprawa,alemożliwa.Tylkotrzebaodpoczątkuzaznaczyć
granice.Znajomejsięudało.Miałapsa,któregomożnajejbyłotylko
pozazdrościć.Straciłagonieszczęśliwiewubiegłymtygodniu.
Zadużodresówbiegapomieściezamstaffami,żebymsię
wzruszyłwtrąciłGerard,nierozumiejąc,doczegozmierzaszef
wswojejopowieści.
Ktośgozastrzelił.
Zastrzelił?Psa?
Tak,psa.Wcentrummiasta.Wtwoichstronach.Snajper.
Snajper?
Tak.Sprawdziliśmyiwyglądanato,żesprawcastrzelałzokna
łazienkiwinternacienaKościuszkisiedem.Niewiem,cotamjest
teraz,kiedyśbyłinternatmechaników,alekażdymożewejść.
Iontozrobiłprawdopodobniestamtąd.Przygotowałsięotyledobrze,
żepoddrzewem,gdzieleżałpies,znaleźliśmyzakopanepodtrawą
mięsowołowe.Naprzynętę.Piesdostałwłeb,prostomiędzyślepia.
Nieprzyjemnywidok.
Burzyńskiprzetarłoczy,poczymzacząłsięśmiać,jakbyniemógł