Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Nonieźle,zasłonaśnieżna
–pomyślała.
Szczególnie
żeniechcęsięrzucaćwoczy.Powinnam
muzatopodziękować.
Odsunęłasięodniego,bysięotrzepaćiabyjejnie
zauważył.
Gdyzdjąłgogleikask,zauważyłakrótkieciemne
włosyizieloneoczy.Chłopakściągnąłplecakischyliłsię,
byodpiąćsnowboardodbutów.Uwolniłnogiipodniósł
deskę,stawiającjąoboksiebiewpionie.
Wspaniałynadruk
–pomyślała,albowiembyłtowielki
czarnysmoknabiałymtle.Chłopakspojrzałprostonanią
izacząłiśćwjejkierunku.
–Sorryzato,niedokońcajeszczepanujęnadtym
hamowaniem.Wiesz,zimasiędopierozaczęła,muszęsię
wprawić–powiedziałciepłymgłosemocałkiemładnej
barwie.
Otrzepywałasiędalej,niepodnoszącnaniegowzroku
wnadziei,żechłopakzrezygnujeiodejdzie,alewyraźnie
oczekiwałodpowiedzi.Powoliuniosłagłowę,zerkając
naniegozukosaipozwalającchłopakowidostrzec
zakrywającączołoszatynowągrzywkę,atużpodniąduże
brązoweoczy,delikatniepiegowatątwarzomocno
zarumienionychpoliczkachilekkorozchylonewydatne
usta.
–Tojak?Wporządku?–zapytałiwtejsamejchwili
zoczamidziewczynycośsięstało.
Brązowetęczówkistopniowojaśniały,ażzmieniły
barwęnabiało-fioletową,jakbyźrenicapowiększyłasię
otęczówkęokaizmieniłakolor.Jegoustarozchyliłysię,