Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
okilkakrokówodniej,dostrzegłago,leczniepoznała.Wjej
zmąconymumyślekołatałajednatylkomyśl:Nienabiorąmnie!...
Nienabiorąmnie!...Strachinienawiśćdodawałyjejskrzydeł,zerwała
siędobiegu,mknęłajeszczeszybciejmimopoobcieranychkolan.Gdy
mijaładomSidonie,wydawałojejsię,żesłyszygłosMathiasa...Spod
jejstópwzbijałsiętumanbiałegokurzuzdrogiwiodącejdokapliczki
wVerdelais,miejscaschronieńiświadkajejdziecinnychsmutków
izmartwień,melancholijnychwątpliwościokresudojrzewania,apotem
strachuiobawmłodejkobietywobliczuwojnyiśmierci.Dokrwi
pozdzierałasobieskóręrąkodgarniająckolczastegałęziezarośli...
Naczworakachwdrapałasięposchodkachdokapliczki...Schwytał
inatychstopniachzmagalisięzesobąwmilczeniu.
Françoismusiałwytężyćwszystkiesiły,byudaremnićjejpróby
podrapaniamutwarzy.Gdypoczuł,żesłabnie,zacząłszeptaćjej
kojące,uspokajającesłowa:
Spokojnie,maleńka,spokojnie...Niebójsię...Jużsię
skończyło...No,no,uspokójsię...Kochana,jużniktwięcejcię
nieskrzywdzi,przyrzekamci...
Jejdrżąceciałopowolisięodprężało,azespojrzeniazniknęło
szaleństwo.Zamknęłaoczyipozwalałasiękołysać...Miałaosiemlat
iojciecpocieszał,gdyboleśniesiępoturbowałapodczasupadku...
Gdytaksiędoniegoprzytulała,wyciszałosięłkanie,uśmierzałból...
Terazbrałnaręceiniósłdołóżka...
Françoisułożyłwcieniudębu.Jakdzieckonatychmiastzapadła
wsen,dłoniąwczepiwszysięwjegorękę.Żywomutoprzypominało
teniezbytlicznenoce,kiedypozbliżeniuzasypiała,niedokończywszy
zdania;natymmiędzyinnymipolegałajejsiła,natejzdolności
ucieczkiwsen.
Chusteczkądonosadelikatniestarałsięotrzećkurz,jakiprzylepił
siędozalanejłzamitwarzy.Znowuwzruszyłagouroda,energia
ikruchość,wrażliwośćnazranienia,jakiebiłyztejubrudzonejtwarzy.
Podobniejakpodczaswszystkichspotkańpodługiejrozłące,ten
kontrastuderzałgoiporuszał.Poprzezdrżeniezamkniętychpowiek
wyczuwałcierpienia,jakichdoznała.Poprzysiągłsobie,żezrobi
wszystko,byonichzapomniała,żezapewnijejszczęśliweispokojne
życie,obsypieprezentami,biżuterią,pokażejejświat,nowepejzaże,