Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
K
głęboki,takabymożnawnimbyłopochowaćkonia.Tegoranka
opałemgrób.Długinadwametry,szerokinapółtoraiodpowiednio
musiałemuśpićrocznegoźrebaka,któremuinnykońzestada
kompletnieroztrzaskałtylnąnogę.ZaoszczędzęWamszczegółów,ale
kiedyranowyszedłemnakarmićkonie,widokbyłporażający.
Nieszczęśnikleżałteraztużobokdołu,ajapracowałemszpadlem,
wbijającsięcorazgłębiejwsuchąitwardąziemię.Kopaniegrobu,
zwłaszczadlakonia,wdodatkuletniąporą,kiedykresowelessy
wyschniętenakamień,tociężkaiwyczerpującarobota.Wiem,
comówię,bomamwtejmateriisporedoświadczenie.
Wyrzucającdogórykolejneporcjeziemi,razporazpatrzyłem
należącegobezduchamłodegoaraba.Jeszczewczorajgalopował
radośniepopagórkowatychpastwiskach,silny,duży,zdrowy,pełensił
itryskającyenergią.Terazleżałjakbyokrytyprzezjedynąwswoim
rodzajuciszę,jakąprzynosiśmierć.NaimięmiałVahtan.Nie
nacieszyłsię,biedak,światemmyślałem,wbijającszpadelcoraz
głębiej.Jegodopierozaczynającesiężyciezgasłoniczympłomień
świecytargniętynagleniespodziewanymwiatrem.