Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałII
WYWIAD
Nowydzieńtrwałodkilkugodzin.KarolMajewskileżałzszero-
kootwartymioczami,zastanawiającsię,czyzasnąłsam,czyteż
podanomujakieśśrodki.Niepamiętał,kiedyoddałsięwobję-
ciaMorfeusza,anitego,cowydarzyłosiępoprzejęciugoprzez
oddziałowego.Bowłaśniewtedy,gdynowyopiekunwtoczył
jegołóżkodojasnegoholu,zamknąłoczy.Kiedyjeotworzył,
byłtutaj,azaoknemświeciłosłońce.
Rozejrzałsię.Salawbrewjegoobawomniewyglądałajak
zdreszczowca.Wręczprzeciwnie.Zwykłasalachorych,jakich
pełnowewszelakichszpitalach.Sufityorazścianybyłyśnieżno-
białe,lamperiamiałakolorpopielaty,wyjątkowoprzyjemnydla
oka.Poprawejzobaczyłdużeokno,oczywiściebezklamki,za
towyposażonewroletę,zainstalowanąmiędzyszybami.Obok
niebyłożadnegołańcuszkaaniprzycisku,musiałabyćsterowana
elektroniczniezinnegomiejsca.Nazewnątrzoknaznajdowała
siędrucianasiatka,atużzaniąmasywnastalowakrata.Wol-
nośćczekaładopierozanimiiwyglądałatak,jakbyskładałasię
jedyniezgęstychkorondębóworazstromegopomarańczowo-
czerwonegodachuinnegobudynku.To,coznajdowałosięni-
żej,pozostawałowtymmomencietajemnicą.Karolowiprzeszło
35