Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
LIPIEC
Warszawa,3lipca1989r.
Poczolespływałymikroplepotu.Siedziałemwpoczekalniprzedgabi-
netemRadosławaWarciucha,redaktoranaczelnego„Wieści”.Szeroko
otwarteoknawychodziłynaulicęPuławską.Panowałniemiłosiernyupał.
Zniecierpliwiony,wpatrywałemsięwsiedzącąprzedemnąsekretarkę.
Wkońcukorpulentnablondynkawestchnęłaispojrzałanamnie.
–Panredaktorterazpanaprzyjmie–powiedziałaznudzonymgłosem.
ZerwałemsięzkrzesłaienergiczniewszedłemdogabinetuWarciucha.Sie-
działrozpartywswoimfoteluiprzerzucałkartkileżącenabiurku.
–A,Kubuś,siadaj,siadaj–rzuciłispojrzałnamnie,poprawiającokulary.–
Napijeszsięczegoś?Możekoniaczku?
–Dzięki,możeinnymrazem.Wolałbymkawę–odpowiedziałem.
–Bożenka!–krzyknąłprzezniedomkniętedrzwi,któretylkopchnąłemza
sobą,wchodząc.–Zróbnamproszędwiekawki!Alemigiem!
UsiadłemnakrześleprzedbiurkiemWarciucha.Poddenerwowanyspoj-
rzałemnależąceprzedemnąpapiery.Dostrzegłemwśródnichmójtekst
przedstawiającypropozycjęwyjazdunaMadagaskar.
–Czytałeś?–spytałem.
–Atak,tak.Czytałem.Ciekawypomysł.Otymchciałeśpogadać?–War-
ciuchzmarszczyłswojeszerokieczoło.
–Właściwietotak.Wiesz,niemamjeszczezaplanowanegowyjazduna
drugąpołowęroku…
Wtymmomenciedogabinetuwkroczyłasekretarkaipostawiłanabiurku
tacęzkawą.Szybkochwyciłemkubekzplastkowymuszkiemiprzystąpi-
łemdosłodzenianapoju.
13