Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
siędoCiesińskiej,którawykrzywiłaustaiuniosłabrew.
–Toterenbudowy.Niewidzieliśmypotrzeby
instalowaniakamer.Zbytłatwobybyłooich
uszkodzenie.
–Nahalirównieżbrakujekamer?
–Tak–szepnęła.–Niktznasniemógłprzewidzieć,
żedojdzietutajdomorderstwa.–SpojrzałanaBłonę.
–Domniemanegomorderstwa,sierżancieSzadurski.
Tospokojnaokolica.
Podrapałemswędzącykark.Pieprzonykomar.Kątem
okaujrzałemZielińską.Wpatrywałasięwemniebez
ruchu.Tymrazemnieuciekłapierwszawzrokiem.
–Anieodnotowaliściekradzieży?–drążyłemtemat.
–Nierobiliśmyinwentaryzacjiodpoczątkuroku
–odpowiedziałaCiesińska.–Mogęzlecićprzeliczenie
towaru,aletotrochępotrwa.Pewniekilkadni.
–Rozumiem.Amożemipanipowiedzieć,cosiękryje
zabramąwpodziemiachnahalio-dwa?Albonajlepiej
powiedziećmi,jakmamsiętamdostać?
–Mogępanatamzaprowadzić,oilepansobieżyczy.
Namiejscumogęodpowiedziećnawszystkiepytania.
–Jakwrócisz,przepytamyświadkapierwszego
namiejscuzdarzenia–dopowiedziałBłona,ale
odmachałemmutylkoręką.Tomogłopoczekać.
PrzedwejściemnahalępoprosiłemCiesińską,aby
założyłaobuwieochronneiczepeknagłowę,żebynie
zanieczyścićmiejsca,choćwątpiłem,żetocośda.
Nahalio-dwabyłomnóstworóżnychśladów,