Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pańskimpaziem.
—Dziękuję—odparłjeździec—janieżądamniczyichusług.
—Aninawetmoich?...—ztakdziwnymuśmiechemzapytał
młodzieniec,żejeździecuczuł,iżtopniejelodowatapowłoka,którą
serceusiłowałpokryć.
—Chciałempowiedzieć,żeniemogęprzyjąćniczyichusług.
—O!jawiemżeśniebogatypanieErnautondeCarmainges
—odrzekłmłodypaź.
Jeździeczadrżał;leczmłodzieniec,niezważającnatodrżenie,
mówiłdalej:
—Toteżniewspomnimyanisłowaozapłacie,owszemnawet,
jeżelipanuczyniszzadosyćprośbiemojej,będzieszstokroć
wynagrodzonyzatęusługę;pozwólwięcpanie,niechcisłużę,
ipomnijżeten,którycięterazprosi,dawniejrozkazywałnieraz.
—Pójdźwięc—rzekłjeździec,pokonanytymtonempełnym
błaganiaipowagi.
Młodzieniecścisnąłmurękę,cojaknapazia,byłodosyćpoufałe,
aobróciwszysiędogromadkiznanychnamjużjeźdźców,rzekł:
—Japrzechodzę,cojestnajgłówniejsza;ty,Maynevillestarajsię
równieżjakimbądźsposobemdostaćdomiasta.
—Niedosyćnatem,żeprzechodzisz—odrzekłszlachcic
—trzebatakże,żebycięwidział.
—O!bądźspokojny;skorotylkoprzebędębramę,obaczymię
niezawodnie.
—Apamiętajoumówionymznaku.
—Dwapalcenaustach,wszaktak?
—Tak,aterazruszajzBogiem!
—Icóż!rzekłwłaścicielkaregokonia,czynamyśliłeśsię,mości
paziu?
—Jużpanie—odpowiedziałmłodzienieciwskoczyłlekko
nakonia,siadajączaswoimtowarzyszem,którypośpieszyłdoinnych
pięciuwybranych,zajętychokazywaniemswoichkart
iusprawiedliwianiemswoichprzywilejów.
—Dolicha!—rzekłpatrzącyzanimiRobertBriquet,niechmię
dyabliporwą,jeżelitoniecalatrzodagaskończyków.