Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
poczuła,jakogarniająwściekłość.
–Zwiewałam,boniemiałamtamnicdoroboty
–wycedziła.
–Takrowa,naszawychowawczyni,kazałanamsiadać
potureckuikolejnowyznaczaładziecidozabawek.Ciebie
wskazywałanakońcu,jakjużniczegodozabawynie
było.
–Zatotybyłeśjejpupilkiem,zawszewstawałeś
pierwszyizawszemogłeśwziąćrower.
–Bomójojciecbyładwokatem.
–Otak,staryZiemlańskibyłhojnyidawałtejkrowie
drogieprezenty.Mojamatkabyłabiednainicniedawała.
Jeślirodzicebylibogaciidawaliprezenty,toichdzieci
wybierałysobienajlepszezabawki.Niezłekurestwo...
–Więcskakałaśztarasunaskarpęwęgla,którym
palaczpaliłwpiecu,izwiewałaś.Niebyłocięnigdy
wogrodziepoobiedzieiniktnicniezauważył.
–Włóczyłamsiępomieście–wymamrotałaHonorata.
–Doczegozmierzasz?
–Pewnegodniaspóźniłaśsięnapodwieczorek.
Wróciłaścałaubabranawęglem.Starajędzazabrała
citenpodwieczorek,zwymyślałaikazałastaćwkącie.
–Atyhonorowoodstąpiłeśmiswojeciasto,apotem
dałeśrowerdozabawy,ażzrobiłasięztegochryja
itadebilkanagadałatwoimstarymnaciebieniezłych
bujd.
–Izabralimnieztegoprzedszkola,żebymsięwięcej
ztobąniezadawał.
–Doczegozmierzasz?–Honorata,zirytowana
wspomnieniem,walnęłarękąwkierownicę,ażauto
podskoczyłonarównejdrodze.