Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pukaniezastajenaswmojejstajencezadomem.Drzwi
sąliche.Całybudynekjestlichy.Dlategorzeczydookoła
nasdrżą,gdyktokolwiekpuka.Powinienskupićsięnamnie
inatym,czymsięzajmuje,leczonidziemimoto.ZHa-
fizemizemnązawszetakjest.Jajestemtutaj.Onidzie.
Zawszejestktośinny.Wraca,ajanadaljestemtutaj.
Tymrazempojawiasięzkilkomamężczyznami,których
nierozpoznaję.Sązbiciwgrupki,częśćznichstoiplecami
domnie.Mówiąprzyciszonymigłosamiiraznajakiśczas
jedenznichstęka,jakbyniósłcościężkiego.
–Tojestczłowiek,októrymcimówiłem–mówijeden
zobcych.
–Bógtakchciał,dobrze,żejesteśtu,gotów,byjeprzyjąć
–zwracasięinnydoHafiza.
–Tak,tak,oczywiście,przyprowadźcieje.–Hafizotwie-
raszerokodrzwi.–ChwałaBogu,sążywe,tylkotosięliczy.
–Gdziejechcesz?–pytainny.Tenwydajesięrozzłosz-
czony.Albopoirytowany.Przepychająsięprzezgłów-
nączęśćmojejstajni,niewydająsięnawyklidonoszenia
ciężarów.
–Otu.Tutaj,obokmojej…Otutaj.
Hafizpoprowadziłichkumnie.Wtymmiejscujestpo-
słaniezsiana,naktórymlubięsiękłaść,aonichnanieścią-
gnął.Hafizniejestpewien,jakmaomniemówićwtejkon-
kretnejchwili.Jestemnawpółskończonyiociekamfarbą.
Próbujęzłapaćjegowzrok,byposłaćmudosadnespojrze-
nie,leczHafizapochłaniaukładaniesiana–mojegosiana–
wkształtokręgu,kopczykawręcz.
Niepodobamisię,jakpachnąciobcy.Potem,odrobinę
benzyną.Tłocząsiębliskomniewdwóchgrupach,pokilku
nakażdą.
8