Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Lo​vel​laDag​gett?
Tak.Najwyraźniejniezamierzałamówićwięcej,niż
byłoko​niecz​ne.
Je​stemKin​seyMil​l​ho​ne.Szu​kamJoh​na.
Bezwiednieoblizałagórnąwargę,jakbyniemogła
przyzwyczaićsiędojejzmienionegokształtu.Częściowo
za​krzep​nię​takrewdozłu​dze​niaprzy​po​mi​na​ławąsy.
Tugoniema.Niewiem,gdziejest.Czegoodniego
chcesz?
Wynająłmniedopewnejroboty,alezapłacił
milewymczekiem.Miałamnadzieję,żebędziemymogli
towy​ja​śnić.
Obserwowałamnieznamysłem,zastanawiającsięnad
tym,copo​wie​dzia​łam.
Doja​kiejro​bo​ty?
Mia​łamcośdo​rę​czyć.
Wi​daćbyło,żeniewie​rzyanijed​ne​musło​wu.
Je​steśgli​ną?
Nie.
Akim?
Pokazałamjejzalaminowanąkopięmojejlicencji.
Spojrzałananią,poczymodwróciłasięiniezamykając
drzwi,ruszyławgłąbmieszkania.Uznałam,żewten
spo​sóbza​pra​szamniedośrod​ka.
Weszłamdopokojuizamknęłamdrzwi.Napodłodze
leżałazszarganazielonawykładzina,którątakuwielbiają
właścicielemieszkańdowynajęcia.Jedyneumeblowanie
pomieszczeniastanowiłstolikdogrywkartyidwa
drewnianekrzesła.Jaśniejszyprostokątnadywanieprzy
jednejześcianbyłzapewnepozostałościąpostojącejtam
doniedawnakanapie,aregularnierozmieszczoneodciski
nóżekkrzesełistolikadokawyświadczyły,żepokój
posiadałkiedyśto,codekoratorzywnętrznazywają
„kącikiemwypoczynkowym”.Sądzącpotym,
cozobaczyłam,wypoczynekwwydaniuDaggetta
oznaczałpranienakwaśnejabłkoswojejmałżonki
iniszczeniewszystkiego,cowlazłomuwręce.Jedyna
lampamiałaoderwanąwtyczkę,azkońcasznura
zwi​sa​łysmęt​niena​de​rwa​neprze​wo​dy.