Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
konfesjonaługłosksiędza,któryakcentemkaleczyłkażde
wypowiedzianesłowo.
RękaduchownegozapukaławdębowąramęiVincentzaczął
podnosićsięzkolan.Zanimudałomusięwyprostować,poczułból
wplecachiwlewejkostce.Skrzywiłsięiwyszedłzkonfesjonału.
Wchłodnymwnętrzukościołapowoligromadzilisięwierni.Wyglądał
jakjedenznich.Ot,niewyróżniającysięniczym,starszypan
opociągłej,smutnejtwarzyibielejącychwłosach.Światło
kwietniowegosłońcawpadałoprzezstrzelisteoknaozdobionebardzo
kolorowymiwitrażami.Tobyłpolskikatolickikościół.Ludzie
wróżnymwieku,którzyotaczaliVincenta,ściskaliwrękachkoszyki,
wktórychprzynieślidopoświęceniajedzenie,międzyinnymi
wyjątkowoprzyozdobionejajka–symbolżycia,narodziniodrodzenia.
VincentaFerrierajużdawnozauroczyłoto,jakpolscykatolicy
obchodząświętaWielkiejNocy,byłwięcwparafiiŚwiętejMarii
Pannyczęstymgościem.Zostawiałtutajrównieżniemałedatki
narozbudowękościoła.
Naglepoczuł,żektośobokniegostoi.Toksiądzwyszedł
zkonfesjonałuiprzezchwilęobajobserwowaligęstniejącystopniowo
tłum,któryzkoleizdawałsiękoncentrowaćuwagęnabardzo
realistyczniewykonanejrzeźbieukrzyżowanegoJezusa,zawieszonej
nadołtarzem.
–Tradycyjniewyjeżdżaszwtęswojągłuszę?–zapytałojciec
Patryk.
–Takitozaraz.–Vincentoderwałwzrokodmatki,która
nieporadnieuspokajałaswojedzieci.
–Notopowodzenia.Spokojudladuszy.Pamiętaj,żeteświętedni
toczasradości,anieumartwiania.–Ksiądzkrótkoimocnościsnął
jegoramię,poczymuśmiechnąłsięnieznacznieiruszyłwstronę
zakrystii.–Bógztobą–powiedział.
Vincentzostałjeszczechwilęnamiejscu,agdyojciecPatryk