Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Przecięłapodwórkoiprzyczaiłasięzadeskami.Zjednymkotem
jakośbysobieporadziła,alezpięcioma?Nielubiłazmieniać
terytorium,tymrazemjednakniemiaławyjścia.Śledziławzrokiem
rudąkocicębezucha,zktórąwczorajwalczyła.Nieposzłotakłatwo
jakzawsze.Jejrywalkabyłabardziejzaciętaniżinnekoty.Walka
toczyłasięnaśmierćiżycie,więcostateczniemusiałasięwycofać.
Ostatnirazomiotłaspojrzeniemobejściestaregodomu,naktórego
poddaszuwykarmiłamłode.Obróciłasię,zamiatającpuchatym
ogonem,izniknęławzaroślach.
Rudakocicabezuchaprzyjęłaodejściekunyjakoosobistą
wygraną.Oblizałajeszczerazrannąłapkęipodeszładomężczyzny
siedzącegonaławceprzeddomem.Wskoczyłamunakolana,
miauczącprzeciągle.
StaryUciechapogłaskałpogrzbiecie.Kotkazamruczała
iumościłasięnajegonogach.Lubił,gdytorobiła.Zniepokojem
zauważył,jakkrewskapujezkociejłapynajegopalce.Przyjrzałsię
ranie.Znówmusiałałobuzowaćnocą.Pokręciłgłowąipodniósłdłoń
dooczu.Widokkrwisprawił,żejegociałoprzeszyłdreszczniepokoju.
UniósłjasneoczynaBabią,którąobserwowałjużodgodziny.
Zachodzącesłońcezdawałosięzalewaćgóręogniem.Jużdawno
takiegokrwawegozachoduniewidział.Zamknąłpowieki,alepodnimi
Babiawciążpłonęłażywymogniem,awtychpłomieniachwidział
czyjąśtwarz.Lodowataszpilastrachuprzeszyłamuserce.Poczuł
niewytłumaczalnylękoBaśkę.Jegopokrzywionereumatyzmempalce
zaczęłynerwowoprzeszukiwaćkieszenie.Wkońcuznalazłten
przedmiotiwyciągnąłgoprzedsiebie.Zapinkazkrzyżykiem
niespodzianymzaświeciładziwnymblaskiemwostatnichpromieniach
słońca.