Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Skądżeonsiętuwziął?–wyraziłzdumieniedrugi.
–Skądmamwiedzieć?Ostatnirazjakonim
słyszałem,odzyskałprzytomnośćiwybierałsię
doszpitalapolowego.
–Noiposzedłwzłąstronę–westchnąłponurojego
towarzysz.–Wygląda,żemiałdrugirazdoczynienia
zFrancuzami,boinaczejskądbysięwziąłpodtym
murem?
–Szczęście,żepanitupodeszła,panienko.
–Rozmawializesobą,jakbyjejtamwogóleniebyło,
dopierowtymmomenciespojrzelinaniązwyraźną
wdzięcznością.–Nigdybyśmysięniedomyślili,
żeontujest.
–Nie.–Pokręciłagłową.–Nie,janaprawdę…
–Przecieżznalazłagotylkodlatego,żechciałaukryć
swąsłabość.Niezasługiwałanażadnepodziękowania.
–Ajakże!topanienkaodpędziłatehieny,które
chciałydobićmajora–włączyłsiędrugiżołnierz,
przykucającobok.
–TozasługaBena–upierałasięSarah.Jej
wieśniaczkiwogólesięniebały.
–Aletopanienkagozawołała,nie?
Notak.Rzeczywiście,udałojejsięzrobićtegodnia
jednądobrąrzecz.
–Pozatymuratowałagopanienkaprzedutonięciem
wtymbłocie.
Toteżbyłaprawda.Sarahpoczułasiętrochęlepiej.
Dopókisobienieprzypomniała,żezabrakłojejsiły,
byutrzymaćrannego,isamatakżewylądowała
wbłocie.
–Jakbynatoniepatrzeć,uratowałapanienkażycie