Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pomyślałem.
–Wybaczam,ateraz,zapozwoleniem,rusztyłek,zanim
mójojciecwzniesiekolejnytoast.
Pokilkuminutachznaleźlisięnadziedzińcu.Dziewczyna
podążaławstronęizbyczeladnejprzyspieszonym
krokiem,jakbywobawie,żektośjązawołaibędzie
musiaławrócićdostołu.Podrodzerozplataławłosy,ale
szłojejtoniezbytwprawnie.Zniecierpliwiona,cochwilę
szemrałapodnosemprzekleństwa.
–Tujesteście–oznajmiłzdyszanymgłosemLuthias.
–Wszędziewasszukałem.
–Więcjużznalazłeś–mruknęłaniezadowolona.
–Wiemcoś,copowinnocięzainteresować,Vanoro
–powiedziałzadowolony.
–Mówzatem.
–Wyobraźsobie,że…
–Proszę,proszę,masiostrzyczkajakzawszewśród
swychumiłowanychdruhów.–Usłyszeliiodwrócilisię
wtył.Ichwzrokspocząłnapodchodzącymdonich
młodymchłopaku.Byłbardzowysokiorazszczupły.Miał
krótkoostrzyżoneblondwłosyijasnoniebieskieoczy.Nie
ulegałowątpliwości,żezłamałniejednoserce.
Gastonujrzał,jakazmiananastępujewstojącejobok
niegoVanorze,gdytylkodostrzegłamłodzieńca.Cała
złośćiirytacjazniknęły,aonasamawpatrywałasię
wprzybyłegozczułościąorazradością.Napierwszyrzut
okawidaćbyło,żechłopakjestdlaniejkimśważnym.
–Ervin1…Niewiedziałam,żeprzybyłeś–wyszeptała
uradowanymgłosemnawidokbrata.–Takbardzosię
cieszę,żejesteś.