Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
–Nieufammu.–Izapokręciłagłową.
–Niktznasmunieufa–dodałMateusz.
–Zpewnymiwyjątkami–odezwałasięZuza,awszyscy
spojrzelinaHuberta.
Sierpieńskrzyżowałramionanapiersiioparłsię
plecamiodrzwi.Niemieliklucza,żebyjezamknąć,więc
chociażwtensposóbchciałsięupewnić,żeniktnie
będzieimprzeszkadzał.Odpierwszejchwili,gdyznaleźli
sięwGrocie,wszystkobyłozupełnieinaczej,niżtosobie
wyobrażali.
–Kiedymówiłem,żepowinniśmybyćostrożni,jeśli
chodzioOrłowskiego,towyodrazuwyruszyliściezanim
–burknął.–Akiedytwierdzę,żeonniejestzły,towam
naglezapalająsięczerwonelampkiwgłowach.
Zdecydujciesię.
–Totypopadaszzeskrajnościwskrajność–wypomniał
Henryk.
Minyprzyjaciółwciążwyrażałypowątpiewanie,
aHubertniepotrafiłimwytłumaczyć,skąduniegotaka
zmiana.Dotejporybyłprzekonany,żetylkoonmiał