Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Jatamznikimniegadamizemnąteżniktnie
gada.Robięswojeiidędodomu.Itakąradędałbym
swoimdzieciom,gdybymjemiał.–Roześmiałsię
iprzywołałkelnerkę.–Hej,Jeannie,słyszałaś?Taką
dałbymradęswoimdzieciom,gdybymjemiał.
–Bardzośmieszne,Ernest–odparła.–Jakaszkoda,
żedzióbjużciopadł.
Spochmurniał,abarmanisiedzącynadrugimkońcu
barudorożkarzzarechotaligłośno.
–Znamparęosób,którepotwierdzą,żemójdziób
wciążdobrzesobieradzi.Dziękuję,przyjacielu
–zachrypiałwodpowiedzi.
Alebarmankajużgoniesłuchała,tylkorozmawiała
zdorożkarzem.Starzeczmierzyłichzłymwzrokiem,
opróżniłszklankęipoklepałsiępokieszeniach.Cienkie
przegubydłoniwystawałymuzrękawówpłaszczajak
kijeodszczotki.
–Notonamniejużczas.
–Aczymożeszsiędowiedzieć,gdzieonjest?
–zapytałem,kiedywyszliśmynaulicę.–Dobrze
cizapłacę.
–Znajdźsobieinnegofrajera,szanownypanie
–wycedził.–Janiemamzamiaruskończyćnadnierzeki
zmułemwpłucach.
Spojrzałtęskniewokno,zaktórymbarmanka
zdorożkarzemzczegośsięśmiali,poczymodwróciłsię
iruszyłciężkimkrokiemwdółulicy.