Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–ToRozpruwacz!–wrzasnęłakobieta.
–Wezwaćlekarza!–krzyknąłktośztłumu.
Rzuciliśmysięprzedsiebie,awieleosóbwrazznami
biegłowkierunkukościoła,żebyzobaczyć,cosięstało.
Gdyprzedarliśmysięprzeztłum,zobaczyliśmyMarthę.
Leżałanamokrejziemizwiniętawpółzwłosami
rozrzuconyminatrotuarzejakplamaroztopionego
brązu.
Szefjęknąłgłośnoiopadłnakolanatużobokniej.
–Łapgo,Barnett!–krzyknąłdomnie,wkładającrękę
podgłowęMarthy.
Rzuciłemsięzazłoczyńcą,wymijajączakosami
przechodniów.Mężczyznawzadużympłaszczu
przebiegłprzezulicę,pędziłilesiłnacienkich,
krzywychnogach.Dopadłdonastępnegoskrzyżowania,
skręciłwUnionStreet,ajaprzezmomentwidziałem
jegoprofil,tłustesiwewłosyprzyklejonedoczoła
iwydatny,zakrzywionynos.Chwilępóźniejwpadłem
natosamoskrzyżowanie,alezostałemodepchnięty
przezmokrą,gęstą,falującąciżbęludziikoni,ajego
nigdziejużniemogłemdostrzec.Biegłemdalej,
szukającwzrokiemciemnegopłaszcza,alewdrogę
wchodziłymiwozy,omnibusy,ulicznisprzedawcy.
Gnałemnaoślep,kierującsięinstynktem,ażwkońcu
czarnypłaszczmignąłprzedemnąwoddali,zanim
skręciłwbocznąuliczkę.Przecisnąłemsięmiędzy
wozamidoskrzyżowania,alewwąskiejuliczceniebyło
nikogoopróczstróża,którypukałdojakichśdrzwi.
Dyszącciężko,zawróciłemnazatłoczonąUnionStreet.
Niemiałempojęcia,gdziebiec.Zgubiłemgo.
Kiedywróciłempodkościół,tłumnadaltamsię